Wszyscy światowi eksperci z rynku owoców mówią zgodnie, że w tym roku jabłek jest mniej. Niższe zbiory będą w krajach Unii Europejskiej, Rosji i szczególnie w Chinach. W Polsce też jabłek zebraliśmy mniej niż wynosi średnia wieloletnia. Główną przyczyną są wiosenne przymrozki i inne niekorzystnie wpływające na plony zjawiska atmosferyczne.
Końcówka poprzedniego sezonu i początek obecnego charakteryzują się dużym zainteresowaniem konsumentów jabłkami i innymi owocami klimatu umiarkowanego. Spożycie jest na wysokim poziomie, a owoce są słusznie uważane za czynnik zwiększający odporność organizmu wobec koronawirusa. To wszystko zapowiada dobre ceny na jabłka. W każdym kraju spodziewane są one na wyższym poziomie niż w poprzednich latach. Zarówno owoców do przetwórstwa, jak też deserowych.
Jak zwykle w naszym kraju na początku sezonu sytuacja jest zgoła odmienna niż wskazywałby rynek i inna niż w większości innych krajów – producentów jabłek. Ceny owoców deserowych i przemysłowych bezpodstawnie spadają.
W jabłkach do przerobu sytuacja jest znana od lat. Największa firma wykorzystując okresowo duże dostawy (co jest naturalne) sztucznie zaniża ceny skupu, narzucając przy tym ich poziom innym podmiotom wytwarzającym sok. Te mniejsze firmy nie są w stanie płacić więcej, bo nie pozwalają im na to moce przerobowe, możliwości finansowe i brak równego dostępu do rynku odbiorców koncentratu. Bezradne są też punkty skupu, którym narzuca się cenę, a zdarzają się nawet przypadki zastraszania tych, którzy chcą sadownikom płacić więcej.
Doraźnym przeciwdziałaniem temu jest ograniczenie dostaw lub protest pod zakładami. Długofalowym zaś wdrożenie umów kontraktacyjnych z cenami minimalnymi i instytucjonalne (poprzez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów) uniemożliwienie wykorzystywania niedozwolonej przewagi poprzez nadmierną, dominującą pozycję rynkową. Systematyczny, nieuzasadniony spadek cen skupu owoców do przerobu jesienią tego roku po raz kolejny to potwierdził.
Po raz pierwszy do podobnego zjawiska dochodzi na rynku jabłek deserowych, który to powinien nas najbardziej interesować. Otóż w odróżnieniu do większości europejskich krajów ceny owoców w marketach na jesieni bardzo mocno spadły. Warto przy tym zauważyć, że znacznie szybciej obniżane były ceny dla dostawców niż dla konsumentów w sklepach sieciowych. Zwiększyła się, więc znacznie marża handlowa w sklepach, co odbywało się kosztem dostawców i w finale sadowników.Działo się to i dzieje się przy okazji promowania polskości pochodzenia dostarczanych jabłek i perfidnemu wykorzystywaniu niewątpliwie korzystnego zjawiska patriotyzmu konsumenckiego Polaków.
Markety najczęściej ścigają się w swoich gazetkach promocjami na jabłka i tym, który z nich więcej obniżył cenę ich sprzedaży. To widzimy wszyscy. Jednak po cichu toczy się druga gra, tym razem z dostawcami owoców. Narzuca się im coraz to niższe ceny, a te bojąc się utracić prawo dostarczania owoców do marketów przerzucają spadek cen na sadowników. Nie są w stanie postawić się ogromnej sile takiej, czy innej sieci, bo grozi to zaprzestaniem dostaw i problemami z utrzymaniem firmy, a nawet bankructwem. Jest to bezwzględnie wykorzystywane przez marketowych kupców, którzy zdając sobie z tego sprawę, zmuszają do dostarczenia jabłek po sztucznie zaniżanych i narzucanych cenach.
Tak więc sytuacja jest podobna, a może nawet identyczna, jak w przypadku owoców przemysłowych. Największy gracz rynkowy narzuca ceny skupu, dostawcy nie mogą się przeciwstawić, a na końcu najwięcej traci najsłabsze ogniwo łańcucha dostaw, czyli sadownik. Jednak o ile produkcja jabłek do przerobu nie stanowi najważniejszego źródła dochodów gospodarstwa, o tyle w przypadku jabłek deserowych ich cena może zdecydować o „być, albo nie być” gospodarstwa.
Wśród sieci sklepów występuje bardzo podobne zjawisko, jak wśród przetwórni. Występuje jeden dominujący podmiot, mający najwięcej marketów w Polsce i przez to największą pozycję rynkową i to właśnie on prawdopodobnie dyktuje ceny innym, mniejszym uczestnikom rynku. Praktyka kilku ostatnich tygodni to właśnie wyraźnie pokazuje. Nasze analizy dokładnie określają, kto pierwszy obniża cenę i kto dominuje. Dzieje się to -naszym zdaniem- przy rażącym naruszeniu prawa wolnego rynku i prawdopodobnie niezgodnym z prawem wykorzystywaniu dominującej pozycji na rynku.
Jak temu zapobiec? Jak spowodować, żeby ten teoretycznie bardzo obiecujący sezon nie zakończył się niczym nieuzasadnioną obniżką cen i kłopotami finansowymi naszych gospodarstw?
Związek Sadowników RP skorzystał z wszystkich metod, aby zapobiec nieuczciwej grze rynkowej. Złożyliśmy doniesienia do państwowych instytucji zajmujących się obroną przed spekulacjami rynkowymi i zorganizowaliśmy protesty przed podmiotami, które naszym zdaniem wykorzystując swoją ogromną i nadmierną pozycję rynkową, prowadzą spekulacyjne działania zmuszając dostawców do dostarczania owoców po sztucznie narzuconych niskich cenach i nie dając im zagwarantowanego prawem swobodnego negocjowania cen.
To jedna z form oddziaływania. Jest też druga, pozytywna. Otóż chcemy zaproponować marketom współpracę w zakresie poprawy warunków sprzedaży owoców, w tym traktowania owoców na półkach, szkolenia osób obsługujących, opracowywanie wspólnych strategii sprzedażowych z dostawcami, wspólne akcje promocyjne itp. Nie możemy pozwolić, żeby kilka osób decydujących o zakupach owoców, kierując się chęcią osiągnięcia nadmiernego, chwilowego zysku, nie widząc innych, nawet bardziej skutecznych metod wzrostu wolumenu sprzedaży naszych produktów doprowadziło do kolejnego pogorszenia sytuacji finansowej tysięcy polskich gospodarstw sadowniczych.Mirosław Maliszewski, Prezes Związku Sadowników RP