W Sadowniczej Stacji Badawczej firmy Bayer w Kozietułach Nowych, zlokalizowanej w gospodarstwie Agnieszki i Dariusza Cieślaków odbyło się 14 czerwca kolejne, a pierwsze w tym sezonie, terenowe spotkanie członków Forum Doradców Sadowniczych. Dyskutowano nad wieloma problemami dotykającymi gospodarstwa sadownicze w tym niestandardowym roku, a także o tym, co przed nami, z czym się trzeba będzie zmierzyć. Każdy z prelegentów, także uczestnicy szczególny nacisk kładli na: pogodę, produkcję i pozostałości – w efekcie spotkanie odbyło się pod znakiem trzech P.
Wiele razy na łamach naszych mediów przekazywaliśmy informację, że tegoroczny kwiecień, a wszystko wskazuje, że także maj – były najcieplejszymi miesiącami w historii pomiarów prowadzonych w Polsce. Tomasz Gasparski (fot. 1) z firmy Bayer przedstawiając wykres dotyczący anomalii temperatury kwietnia, notowanych od 1951 r. zwracał uwagę na tendencję ostatnich kilkudziesięciu sezonów (od 1998 r.), kiedy już kilkakrotnie stwierdzano znaczne piki temperaturowe świadczące o wzroście o 2–4°C w stosunku do średniej kwietnia (lata: 2000, 2007, 2009, 2011, 2014), jednak teraźniejszy, prawie o 5°C cieplejszy kwiecień, był rekordowy od 218 lat!
A nic nie wskazywało na taki obrót sprawy… Wiosenną aurę zaczęliśmy odczuwać z dwutygodniowym opóźnieniem, w porównaniu ze standardowymi sezonami. Opóźniona także o te dwa tygodnie wegetacja szybko zaczęła nadrabiać w ślad za niespodziewanym wzrostem temperatury utrzymującym się do dzisiaj. Obecnie w statystykach porównawczych operujemy 2-tygodniowym, a w przypadku niektórych roślin jagodowych (np. truskawki) nawet 3-tygodniowym przyspieszeniem wegetacji. Przyroda nadrobiła więc już 5 tygodni.
Dla producentów rolnych jest to bardzo wymagający sezon szczególnie, że trudno było prowadzić zabiegi agrotechniczne gdy niektóre fazy wzrostu i rozwoju roślin trwały drastycznie krótko. Zabiegi w ściśle określonych fazach rośliny są niejednokrotnie strategiczne, a w tym sezonie już kilkunastogodzinna zwłoka uniemożliwiała przeprowadzenie ochrony w optymalnej fazie, gdyż następowała kolejna.
Mimo takiego niestandardowego sezony, niestandardowych warunków wielu sadowników podejmuje rutynowe działania w momentach tradycyjnych od lat.
Jak wskazywała Barbara Błaszczyńska (fot. 2) z firmy Agrosimex, jest to podstawowy tegoroczny błąd. Wielu sadowników z rejonu Kujaw, obszaru działania tego doradcy sadowniczego, zgłasza przykładowo, że nie notowali w pułapkach z feromonem odłowu motyli owocówki jabłkóweczki, tymczasem dochodzi do licznych uszkodzeń zawiązków owoców. Z tegorocznego doświadczenia B. Błaszczyńskiej wynika jasno – mimo zupełnie innych, odczuwalnych warunków termicznych sadownicy wywiesili w sadach pułapki w tradycyjnym momencie – po połowie maja. Tymczasem jak wiadomo z nauki, wzrost temperatury przyspiesza tempo reakcji i należało się spodziewać także przyspieszenia rozwoju, a przez lotów motyli tego szkodnika. Prelegentka wywiesiła pułapki 9 maja, na które w kilka kolejnych dni odławiały się motyle owocówki jabłkóweczki, po czym przez następne 4 tygodnie już się nie odławiały. W tych sadach, w których bezpośrednio po kwitnieniu wykonano zabiegi przeciwko owocnicy jabłkowej środkami o szerszym spektrum działania nie obserwuje wielu szkodników – owocówki, mszyc, miodówek.
Najprawdopodobniej w tych obiektach doszło do kumulacji w jednym czasie wielu szkodników i przy okazji jednego zabiegu wyeliminowano wiele grup owadów.
Kolejny specjalista, m.in. z rejonów Wilgi, Łęczyszyc – Arkadiusz Sławiński z firmy Agrii – potwierdzał spostrzeżenia B. Błaszczyńskiej, z wyjątkiem tego, że w jego rejonie było kilka pików lotów motyli owocówki, populacja jest bardzo liczna, a przed nami kolejne pokolenie. Tak jak na Kujawach sadownicy w większości przypadków poradzili sobie w tym roku z parchem jabłoni. Przy czym jak podkreślał T. Gasparski profilaktyczne zabiegi trzeba wykonywać już pod koniec marca. Mimo silnych infekcji grzybem Venturia inaequalis pomiędzy 8 a 11 maja we wszystkich rejonach sadowniczych Polski, lokalnie ekstremalnie silnych (w tym czasie wystąpiły intensywne opady), praktycznie z tą chorobą obecnie nie ma większych problemów.
B. Błaszczyńska informowała, za Sylwestrem Masnym z Instytut Ogrodnictwa w Skierniewicach – zarodniki workowe w workach jeszcze są, ale nieaktywne. Nie można jednak zapomnieć o tej chorobie. Konieczne są lustracje, aby nie przeoczyć możliwych infekcji wtórnych zarodnikami konidialnymi wytwarzającymi się na plamach obecnych na owocach (fot. 3), liściach (fot. 4), pędach, ogonkach liściowych, jeśli któryś z zabiegów jednak „przepuścił”.
Podobna sytuacja dotyczy mączniaka jabłoni (fot. 5). Wiadomo było, że będzie to kolejny sezon intensywnej walki z tą chorobą. Zabiegi należało rozpocząć tuż po ruszeniu wegetacji. Dobrym rozwiązaniem były środki jednocześnie zapobiegające parchowi i zwalczające mączniaka. Dodatkowo przed ale także po zabiegach warto było wycinać fragmenty pędów czy rozety z objawami tej choroby. Jak twierdzi B. Błaszczyńska metoda mechaniczna może wspomóc ochronę chemiczną redukując kolejne infekcje nawet o 50%.
Problemem zgłaszanym przez sadowników i obserwowanym przez A. Sławińskiego jest życica trwała (rajgras angielski; Lolium perenne), trawa która bardzo zachwaszcza rzędy drzew w sadach, a jej eliminacja metodą chemiczną jest mało skuteczna. Reakcja tej rośliny na działanie glifosatu czy graminicydów jest minimalna i praktycznie nieistotna. A co gorsza nie jest to niewiadomego pochodzenia gatunek/problem – otóż sadownicy sami wprowadzili go sobie wraz z mieszanką traw wysiewaną w międzyrzędziach. W zeszłym sezonie pogoda sprzyjała jego rozwojowi i wytwarzaniu ziarniaków oraz ich kiełkowaniu. Łatwo przeniósł się w rzędy i nie dość, że jest bardzo ekspansywny i liczny, przy tym trudny do zwalczenia, to komplikuje pielęgnację sadu a przy tym stanowi konkurencję dla rośliny uprawnej, chociażby o wodę dostarczaną drzewom.
Znanym, a narastającym kłopotem są zaraza ogniowa, rak bakteryjny oraz grzybowe choroby kory i drewna, zwłaszcza w przypadku podatnej na nie grupy ‘Gala’. Jeśli powtarzać się będą tak długo utrzymująca się jesienna aura i łagodna zima, jak od kilku lat, wówczas wg prelegenta trzeba będzie zapomnieć o odstawieniu na zimę opryskiwacza, lecz kontynuować ochronę nawet w grudniu.
Redaktor Mariusz Podymniak informował o dotychczasowej sytuacji na plantacjach roślin jagodowych. Truskawki szybko zaczęły wegetację – wzrost (liści) i rozwój (kwitnienie), jednak, gdy temperatura znacznie wzrosła, duża część rośliny czy nawet całe zamierały. Przyczyną był przechłodzony system korzeniowy, którego dodatkowo wzrost nie był współmierny z organami nadziemnymi. Utrudnione więc było pobieranie wody i jej dystrybucja po roślinie, stąd zaburzenia i powszechne zasychanie liści oraz kwiatów.
Mimo sprzyjających podczas kwitnienia roślin warunków pogodowych brakowało na plantacjach owadów zapylających, stąd niejednokrotnie obserwowane „przestrzelone” grona porzeczek, zdeformowane owoce malin. Zbyt szybkie nadejście wysokiej temperatury sprawiło, że rodziny pszczele nie wzmocniły się po zimie. Próbowano nadrabiać te braki wprowadzając ule trzmiele. Podaż nie nadążała za popytem, w związku z tym na plantację często „trafiały” ule zawierające zbyt młode osobniki niezdatne jeszcze do intensywnej pracy.
Spośród zagrożeń fitosanitarnych, wg prelegenta problem generalnie stanowi szara pleśń (do infekcji dochodzi w trakcie rosy, mgły), a na plantacjach truskawki ponadto antraknoza, biała plamistość, skórzasta zgnilizna, na malinie – rdza, w przypadku borówki wysokiej – miseczniki.
Wszyscy prelegenci zwracali uwagę na zagrożenie ze strony bardzo licznych w tym sezonie szkodników ssących: mszyc (fot. 6), bawełnicy, miodówek, przędziorków, pordzewiaczy. Jeśli nie wykonano zabiegu w sadach jabłoniowych w fazie zielonego/różowego pąka, obecnie nasilenie mszyc jest bardzo duże. B. Błaszczyńska zauważa od kilku sezonów, że możliwe jest przy współrzędnym występowaniu na roślinach mszyc, bawełnic, bielika klonowca oraz roztoczy i… pryszczarków wyeliminowanie wszystkich przy okazji jednego zabiegu środkiem Movento 100 SC.
Kolejnym trudnym do rozwiązania zagadnieniem jest szacowanie przez zakłady ubezpieczeniowe strat pogradowych. Jak podkreślał T. Gasparski dla ubezpieczyciela owoce uderzone przez gradzinę (fot. 7), ale niezranione stanowią owoc kategorii deserowej, a dla kupców – przemysł.
Podczas zadań grupowych w sadzie (fot. 8) ocenialiśmy skuteczność zakodowanych pod numerami nowych produkcji firmy Bayer – przeciwko m.in. mszycom i mączniakowi jabłoni. Cóż, po obserwowanych wynikach doradcy i sadownicy oczekują na finalizację rejestracji insektycydu Sivanto® prime i kolejnego fungicydu z grupy Luna® zawierającego fluopyram i tym razem fosetyl glinu. W skład pierwszego z wymienionych wchodzi natomiast flupyradifuron. Jest to nowa substancja czynna skalsyfikowana przez IRAC w grupie 4D. Stworzenie flupyradifuronu zostało zainspirowane naturalnym związkiem – stemofoliną – wyizolowanym ze Stemona japonica, rośliny leczniczej z południowo-wschodniej Azji. Stemofolina jest alkaloidem o właściwościach owadobójczych. Naukowcom firmy Bayer udało się teraz zidentyfikować, która część tego złożonego naturalnego produktu jest odpowiedzialna za jego działanie owadobójcze: system farmakofenolowy butenolidu skierowany jest na nikotynowy receptor acetylocholinowy (nAChR) u owadów. Łącząc go z dwoma innymi fragmentami chemicznymi, naukowcy odkryli, że skuteczność i selektywność składnika czynnego można znacznie poprawić. Ten układowy (systemiczny) środek jest zarejestrowany m.in. w niektórych krajach Ameryki Południowej do ochrony roślin: warzywnych, sadowniczych, na plantacjach kawy i kakaowca, bawełny, do zaprawiania nasion soi; przeciwko dorosłym i młodocianym formom: mszyc (w tym bawełnic), mączlików, miodówek, chrząszczy, tasznikowatych, owadów minujących liście. Wraz z sokami roślinnymi na drodze translokacji dociera nawet do ukrytych w zwiniętych liściach owadów trudnodostępnych dla środków kontaktowych.
Radosław Suchorzewski (fot. 9) z firmy Bayer – organizator spotkania i koordynator m.in. FDS poruszył kolejne, w tym roku szczególnie ważne zagadnienie – produkcji. Wszystko wskazuje na to, że ten rok wpisze się pod hasłem klęski urodzaju. Już teraz trudno sprzedać po satysfakcjonującej cenie gros czereśni. Najprawdopodobniej także z wiśniami i porzeczkami ceny skupu będą mizerne, a owoców jest sporo (eufemistycznie). Osiągniemy w tym roku poziom 4 mln ton w produkcji polskich jabłek. Dużo za dużo jak na nasze potrzeby. Niestety mimo wciąż wzrastającej jakości naszych owoców zbyt będzie bardzo trudny.
Jak informował Adam Paradowski (fot. 10) z firmy Plantpress, szacunki, zdecydowanie bardziej realne niż polskie, produkcji owoców w innych krajach europejskich są wyższe niż w latach poprzednich. Wstępne prognozy na 2018 r. wskazują, że będzie to rekordowy rok w Europie pod względem produkcji owoców. Jeden z niemieckich portali, w oparciu o zebrane dane wskazuje, że zbiory jabłek w UE będą wyższe o 40% w porównaniu do 2017 r. i wyniosą 13,2 mln ton. Spodziewane są dobre zbiory w Serbii (10% więcej), na Ukrainie, Mołdawii. Wraz z tysiącami hektarów nowych nasadzeń jabłoni w Rosji kształtuje się tam istotna konkurencja. Maleją coraz bardziej szanse na zawieszenie embarga Rosja – UE. A powstające tam sady są niepokojąco profesjonalne. Podstawę stanowią wysoce gatunkowe drzewka belgijskiej i holenderskiej produkcji. Przenosi się tam 1:1 rozwiązania z Południowego Tyrolu.
„Pozostałości” to ostatnie – trzecie „P”. Podczas spotkania FDS dzielono się doświadczeniami, m.in. T. Gasparski wskazywał, jak na rozkład i zanikanie niektórych/badanych substancji czynnych środków ochrony roślin w owocach ma wpływ nie tylko pogoda i termin zabiegu, ale także… odmiana (o tym więcej na łamach naszych czasopism). Dodatkowo dyskutowano nad koniecznością profesjonalnej informacji i wspólnym, zjednoczonym działaniu wszelkich organizacji branżowych i indywidualnych podmiotów na dezinformację i oszczerstwa rozpowszechniane o polskich producentach rolnych i polskiej produkcji ogrodniczej. Takie solidarne działanie ma sens, co widać było wobec reakcji na artykuł „Zastanów się dwa razy, zanim zjesz truskawki. Ulubione owoce Polaków są nafaszerowane chemią” (http://www.ogrodinfo.pl/ochrona-roslin/jednak-zly-to-ptak-co-wlasne-gniazdo-kala i http://www.ogrodinfo.pl/ochrona-roslin/truskawki-akcja-reakcja-a-nas-wyniki-nie-zaskakuja).
Cóż w nawiązaniu do sportowej atmosfery, która narasta z każdym dniem posłużę się terminologią komentatorów – wysoki pressing ma sens, a ogrodnicy muszą dobrze odczytać intencję i razem „Do boju Polsko”!!!
Katarzyna Kupczak
Fot. 1–10 K. Kupczak