Tegoroczny styczeń rozpoczął się od dwóch dużych imprez sadowniczych, które dzielił niewielki odstęp czasu, a na dodatek obie zorganizowano w Warszawie.
[envira-gallery id=”41762″]Po 2 latach obecności w Ossie koło Białej Rawskiej, w tym roku do obiektu wystawienniczego EXPO XXI w Warszawie (fot. 1) przeniosła się 6 i 7 stycznia trzecia już edycja imprezy zorganizowanej przez Agrosimex, jednego z największych w Polsce dystrybutorów środków ochrony roślin oraz nawozów. Tradycyjnie konferencja składała się z części targowo-wystawowej (około 100 wystawców) oraz wykładowej. Niecałe 10 dni później – 15 i 16 stycznia 2010 r. – w warszawskim Centrum Konferencyjno-Wystawienniczym „Gromada” trwała VI edycja Międzynarodowych Targów Agrotechniki Sadowniczej, największej dotychczas krajowej imprezy sadowniczej. Organizatorami byli BASF Polska oraz Katedra Sadownictwa SGGW w Warszawie. Na dwóch piętrach oraz w zewnętrznym pawilonie swoje rozwiązania techniczne i technologiczne, niezbędne do prowadzenia nowoczesnego gospodarstwa sadowniczego przedstawiło ponad 100 firm krajowych i zagranicznych. Równolegle w sali konferencyjnej trwały wykłady poświęcone popularyzacji zdobyczy wiedzy z zakresu sadownictwa.
Obie imprezy stały na wysokim poziomie zarówno pod względem tematyki wykładów (choć na korzyść konferencji Agrosimex przemawiały darmowe materiały konferencyjne oraz wykłady w podgrupach), jak i części wystawowej. Powstaje jednak pytanie, czy naprawdę potrzeba nam 2 targów sadowniczych? Być może gdyby organizatorzy pomyśleli o współpracy udałoby się stworzyć jedną imprezę o randze znaczącej nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Zdarzało się bowiem, że zarówno wystawcy, jak i uczestnicy musieli wybierać, kiedy do Warszawy przyjechać.
AGROSIMEX 2010
Po powitaniu gości przez prezesa Agrosimexu Leszka Barańskiego o bieżących sprawach polskiego sadownictwa mówili, m.in. Mirosław Maliszewski ze Związku Sadowników Rzeczypospolitej oraz prof. dr hab. Eberhard Makosz. Obaj nawiązali do tematu kryzysu związanego nie tylko z problemami zagospodarowania ubiegłorocznych zbiorów polskich owoców, ale i przepływem tych produktów w światowym handlu i podejściem Unii Europejskiej do zagadnień rolnictwa.
Zdaniem M. Maliszewskiego „być może niedługo zobaczymy olbrzymi kryzys w rolnictwie unijnym. W Polsce wiele osób postrzega rolnictwo jako obciążenie dla gospodarki (przykład KRUS). Tymczasem znaczna część inwestycji z poprzednich lat powstała dzięki kredytom, które trzeba teraz spłacać, choć często pojawiają się problemy z płynnością finansową gospodarstw”. M. Maliszewski namawiał jednak do zwiększenia tempa tworzenia organizacji i grup producenckich – „jeszcze można zyskać 75% refundacji kosztów przeznaczonych na inwestycje. Po 2013 roku UE może nam ten mechanizm zabrać. Dlatego trzeba się spieszyć.” O co obecnie walczy ZSRP? Główne tematy to prolongata kredytów, ułatwienie procedur zatrudniania pracowników ze Wschodu oraz promocja polskich owoców w kraju i na Wschodzie, skąd wciąż zagraża nam widmo embarga. „W Rosji trzeba pokazywać jakość polskich owoców i przekonywać o ich bezpieczeństwie dla zdrowia”.
Profesor Makosz nakreślił bieżącą sytuację w polskim sadownictwie oraz – jako środki zaradcze – radził poprawiać jakość produkowanych owoców i podnosić wydajność plonów. Nawoływał do korzystania z pomocy UE dla grup producentów dopóki są na to jeszcze pieniądze. Radził sadownikom bardziej angażować się w informowanie polityków i społeczeństwa o stanie sadownictwa w kraju. Przykładem tego, co może się stać bez takiego lobbowania jest program „Owoce w szkole”, który nie przyniósł dotychczas zamierzonych efektów.
„Przed hipermarketami nie uciekniemy” przekonywał dr Krzysztof Zmarlicki z ISK w prezentacji na temat globalizacji handlu. W Polsce jest wciąż 150 tys. sklepów spożywczych, podczas gdy w Niemczech i Hiszpanii po 53 tys., we Francji 38 tys., w Wielkiej Brytanii 82 tys., a we Włoszech 134 tys. Nasz rynek otworzył się na owoce południowe, coraz tańsze i dostępne przez cały rok. Ceny winogron oraz brzoskwiń niesamowicie spadły, a jabłka nie są już dla klientów tak kuszące. Nie zdajemy sobie jeszcze sprawy z tego, że niedługo konsument – podobnie jak na Zachodzie – nie będzie miał czasu na mycie czy krojenie owoców i zamiast jabłka może sięgnąć po wygodniejszy produkt (np. winogrona).
Po części ogólnej, popołudniowe wykłady podzielono na 3 podgrupy, bloki dotyczące owoców ziarnkowych, pestkowych oraz jagodowych. Taka organizacja była chwalona przez uczestników konferencji, gdyż pozwoliła im nie tylko na wybór tego, co ich najbardziej interesowało, ale także na lepszy kontakt z wykładowcami oraz dyskusję. Krajowi i zagraniczni wykładowcy poruszali tematy związane z technologią produkcji, ekonomiką oraz ochroną roślin.
W hali targowej zwracała uwagę bardzo duża oferta firm chemicznych i nawozowych działających w branży sadowniczej. Zima to bowiem dobry okres na przygotowanie się do kolejnego sezonu ochrony sadów. Przypominały o tym tegoroczne edycje sadowniczych programów ochrony, które na tych targach miały swoja premierę. Wśród nich dużym powodzeniem cieszył się również nasz program, dodawany bezpłatnie do styczniowego numeru „Informatora Sadowniczego”, który zadebiutował na warszawskiej imprezie. Poza tym, jak podkreślał prezes firmy Agrosimex, Leszek Barański, warto również wcześniej pomyśleć o zaopatrzeniu się w nawozy, zwłaszcza że ich ceny chwilowo obniżyły się. Na przykład cena tony siarczanu potasu wynosiła 15.12. 2009 roku około 2500 zł, podczas gdy jeszcze 4.04.2009 r. ponad 3200 zł (ceny przy dostawach bezpośrednich 24 ton nawozów).
Wśród sporej oferty maszynowej znalazło się kilka interesujących nowości. Może niezbyt skomplikowane technicznie, ale przystępne cenowo maszyny przyciągały zwiedzających do stoiska firmy Wiesława Królika z Warki. Za 6000 zł (brutto) oferowano np. funkcjonalną wywrotnicę do skrzyń ze stołem do sortowania. Jej zaletą jest napęd silnikiem jednofazowym (nie wymaga doprowadzenie 3 fazy, czyli tzw. siły) oraz prosta obsługa przez operatora stojącego obok urządzenia i kontrolującego jego działanie przy pomocy kasety z przewodem sterującym. Sadownicy interesowali się także wózkiem pomocniczym do współpracy z platformami, który może pomóc w ich załadunku oraz rozładunku. Wózek mieści 4 pełne skrzyniopalety na dolnym poziomie i 4 puste na górnym (koszt – około 13 tys. zł brutto). Na tym samym stoisku pokazano także wózki trzy- i czteropaletowe z czterema kołami skrętnymi i wahliwą tylną osią (fot. 2) Warty 6 tys. zł (brutto) wózek był główną nagrodą podczas loterii na targach Agrosimex.
W ofercie samobieżnych platform sadowniczych ciekawa była pierwsza polska konstrukcja o nazwie Buran 2010 (fot. 3). Ta maszyna powstała w Mazowieckim Centrum Maszyn Sadowniczych w Warce. Ma napęd na 4 koła, obie osie skrętne i mieści 3 skrzyniopalety. Waży 3050 kg, a jej maksymalna wysokość podnoszenia to 280 cm. W standardzie wyposażona jest w kompresor powietrza i dwa wyjścia pneumatyczne. W opcji są windy: przednia i tylna (w prezentowanym egzemplarzu nie zdążono ich jeszcze zamontować). Razem z windami maszyna ma kosztować 110 tys. zł brutto, zdaniem przedstawicieli firmy o około 50 tys. zł taniej niż porównywalne modele zagraniczne.
Na jednym z większych stoisk w Warszawie, firmy Najbar, można było obejrzeć, m.in. nowy model kombajnu do zbioru jabłek przedsiębiorstwa Hermes. Model Tecno S (fot. 4) jest węższy od swoich poprzedników (minimalna szerokość to 1,8 m, wcześniejsze – 2,07 m) przez co może pracować w polskich sadach. Ma też nieco słabszy trzycylindrowy silnik wysokoprężny (Lambordini 26 KM), ale kombajn można wyposażyć w napęd na 4 koła, gdyby miał pracować w trudniejszych warunkach terenowych. Koszt maszyny to 50-60 tys. euro (netto), zależnie od opcji. Nowością w ofercie firmy Najbar były także kosiarki marki Hermes oraz automatyczna waga (marki Sorma – fot. 5) do linii pakującej dla owoców takich, jak śliwki, czereśnie czy morele. Charakteryzuje się dużą wydajnością (do 60 opakowań na minutę) oraz dokładnością ważenia do kilku gramów.
Wielu sadowników interesowało się na targach wózkami widłowymi, które prezentowało kilka przedsiębiorstw. Sporo zwiedzających skupiało się, np. przy stoisku firmy Linde, która przywiozła na targi wózki elektryczne. Sadownicy najczęściej pytali o te z serii 386: E-12 lub E-16 (udźwig odpowiednio 1200-2000 kg i 1600-2000 kg). Urządzenia te mają siłowniki umieszczone na dachu kabiny (fot. 6), co gwarantuje stabilność ładunku oraz sprzyja niższemu zużyciu elementów masztu, m.in., rolek i łańcucha. Cena tego typu wózków dla sadownika zaczyna się od 80 tys. zł (netto).
Wielu gości konferencji Agrosimexu chwaliło niespodziewanie dobry smak jabłek ‘Šampion’, demonstrowanych na stoisku przedsiębiorstwa AgroFresh (fot. 7). Jak wyjaśniał Adam Paradowski, przedstawiciel tej firmy w Polsce były to owoce traktowane systemem SmartFresh. „Wydaje się, że metoda opracowana dla tej odmiany wspólnie z SGGW (aplikacja na schłodzone jabłka bez podnoszenia temperatury przez pierwsze 4-6 tygodni) daje dobre rezultaty”.
MTAS 2010
VI MTAS otworzył i przywitał przybyłych prof. dr hab. Kazimierz Tomala z SGGW (fot. 8) z Warszawy oraz Władysław Wojtyła z firmy BASF Polska. Profesor Tomala porównał tę warszawską imprezę do spotkania nauki z praktyką. Tłumaczył, że „ceny produktów rolnych są niezadawalające i czasem wydawałoby się, że lepiej nie produkować i przeczekać. Sadom nie da się jednak zabronić owocowania. Pozostaje wiec minimalizowanie kosztów produkcji”. Można to zrobić dzięki „wiedzy, którą wynosi się po takich spotkaniach. Wiedza pozwala utrzymać biznes w ciężkich czasach”, kontynuował W. Wojtyła.
Tegoroczna dawka wiedzy prezentowanej na wykładach obfitowała, m.in. w informacje na temat nawożenia i ochrony sadów (szczególnie w okresie, w którym liczba dostępnych środków ochrony roślin staje się coraz mniejsza) doboru odmian oraz przechowywania owoców. Profesor K. Tomala przedstawił, m.in. najnowsze wyniki doświadczeń ze stosowaniem 1-MCP na jabłkach odmiany ‘Šampion’. Wcześniejsze doświadczenia wykazywały, że związek ten opóźnia wprawdzie mięknięcie owoców ‘Šampiona’, ale może równocześnie wywoływać niekorzystne zmiany w skórce jabłek. Z ostatnich badań wynika, że ryzyka tego można uniknąć przy stosowaniu 1-MCP na jabłka schłodzone do temperatury 1,5-5oC i przechowywane przez pierwszy miesiąc w stałej, niskiej temperaturze.
Gorącym tematem o tej porze roku były najwyższe dopuszczalne poziomów pozostałości pestycydów w świeżych owocach eksportowanych do Federacji Rosyjskiej.
O możliwościach zwiększenia oferty gruszek o nowe odmiany mówił m.in. dr hab. Ireneusz Sosna. Owoce kilku przedstawionych przez niego odmian prezentowano na stoisku Katedry Sadownictwa SGGW (m.in. ‘Erica’, ‘Dicolor’ i ‘Carola’ – fot. 9). Owoce odmiany ‘Nojabrskaja’ (syn. Xenia) można było natomiast zobaczyć na stoisku szkółki Van Rijn De Bruyn, gdzie prezentowano gruszki z gospodarstwa Tadeusza Pagacza, który produkuje je już od kilku lat. Owoce, którymi częstowano były smaczne w przeciwieństwie do tych czasami oferowanych w handlu. Okazuje się, że Xenia po wyjęciu z komory musi być poddana działaniu wyższej temperatury przez 7-10 dni. Dopiero wtedy owoce ujawniają swoje walory smakowe, co powoduje, że konsumenci wracają po te gruszki. Xenia oferowana bezpośrednio po wyjęciu z komory jest „surowa”, twarda i niezbyt smaczna.
Pomimo trzaskającego mrozu trudno było wejść do namiotu, w którym prezentowano ciągniki sadownicze (fot. 10). Oglądających było wielu, niestety większość na tym poprzestawała, komentując, że ceny nowoczesnych ciągników przekraczają w obecnej sytuacji możliwości finansowe wielu sadowników.
W halach targowych zwiedzający tłumnie przyglądali się ofercie sekatorów, zwłaszcza elektrycznych, które znacznie ułatwiają cięcie wiosenne w sadzie. Największy tłok panował przy ekspozycji firmy Activ, która demonstrowała działanie swoich produktów, m.in. na ustawionym w hali ekspozycyjnej drzewku jabłoni. Według Waldemara Żółcika nowością była gama sekatorów marki Pellenc, w tym jedynego na rynku sekatora dwuręcznego na wysięgniku (fot. 11). Z tym samym akumulatorem mogą współpracować nie tylko sekatory, ale także piłki (w tym jedna również na wysięgniku).
Ta sama firma przywiozła też do Warszawy dwa modele kombajnów do zbioru jabłek dla przetwórstwa (fot. 12), z możliwością wygarniania owoców spod drzew i ładowania do zasobnika albo do skrzyniopalet. Prezentowane maszyny kosztowały 52-80 tys. zł netto. Koszty zbioru owoców przy ich użyciu szacowano na około 4 grosze na godzinę (przy założeniu, że koszt pracy operatora wynosi 10-12 zł/godz.) 40-50 tys. zł trzeba natomiast wydać za najnowszy model opryskiwacza Mitterrer. Urządzenie wyposażone w 1000 litrowy zbiornik ma 6 wentylatorów, których zaletą jest tworzenie nie tylko szerokiego, ale równocześnie zawirowanego strumienia powietrza (wydajność każdego wentylatora można dopasować indywidualnie.)
Przedsiębiorstwo Jagoda ze Skierniewic przywiozło na targi urządzenie do zbioru maszynowego wiśni o nazwie „Gacek” (fot. 13). W komplecie z otrząsarką „Pestka” kosztowało 50 tys. zł (brutto). Zdaniem przedstawicieli firmy, maszyna pozwala na zbiór owoców z 400-500 drzew w ciągu dnia i wymaga do obsługi 3 osób (łącznie z traktorzystą). Aby wykorzystać „Gacka’ minimalna rozstawa drzew powinna wynosić 2,2 m x 4,5 m, a pierwszy konar musi się znajdować na wysokości, co najmniej 70 cm.
Na stoisku firmy Felimpex polską premierę miało urządzenie Darwin Tree do mechanicznego przerzedzania kwiatów w sadach jabłoniowych (fot. 14). Przedstawiciele tego przedsiębiorstwa podkreślali, że na razie sprowadzili jedną taką maszynę, którą chcą w tym roku testować w swoim 10-hektarowym gospodarstwie, aby sprawdzić jej przydatność w polskich warunkach. Urządzenie kosztuje około 7 tys. euro (netto), a zastosowane ulepszone paski z tworzywa sztucznego mają wystarczyć na 40-50 ha przejazdu w sadzie.
Kilka firm prezentowało na targach skrzyniopalety drewniane i z tworzywa sztucznego. Pomimo niewątpliwych zalet tych ostatnich, sadownicy tłumniej garnęli się do oferty skrzyniopalet z drewna, których niewątpliwą zaletą wciąż pozostaje cen. Na przykład typowa skrzyniopaleta z drewna jodłowego lub świerkowego (sosnowe jest zbyt nasiąkliwe) z firmy Drozdex kosztowała około 90 zł (netto).
Wytwarzane w Polsce skrzyniopalety z polipropylenu pokazało przedsiębiorstwo Georg Utz. Zdaniem przedstawicieli tej firmy taki materiał sprawdza się w temperaturze -23°C do 60°C. Skrzyniopalety „ażurowe” na 4 stopach (fot. 15) ważą tylko 32 kg, a mogą wytrzymać do 4 ton nacisku pionowego (można ustawiać do 12 sztuk jedna na drugiej). Kosztują około 280 zł (netto), a ich żywotność wynosi około 10 lat.
Spośród kilku firm, oferujących maszyny do sortowania owoców, na żywo takie urządzenie prezentowało francuskie przedsiębiorstwo MAFRODA. Nowością nie była jednak sama sortownica, ale przystawka do niej – Globalscan V (fot. 16), czyli system optycznego sortowania owoców (ze względu na średnicę, kolor oraz wybrane cechy jakościowe). Wykorzystywane dotychczas w takim sprzęcie lampy halogenowe lub jarzeniowe, MAFRODA zastąpiła diodami LED, co pozwoliło wyeliminować wentylatory (diody LED nie nagrzewają się) oraz zwiększyć dokładność pomiarów (diody LED nie zmieniają koloru i gwarantują stałe wyniki kontroli jakościowej). Co ciekawe, jeżeli mamy do czynienia z wadami skórki, których nie ma w programie komputerowym, zapisany w pliku 3D obraz jabłka można wysłać pocztą elektroniczną do serwisu i uzyskać pomoc zdalnie. Pierwsze takie urządzenie już działa w Polsce.
Pierwszy raz na targach pokazano rozrzutnik sadowniczy do nawozów organicznych Annovi A 45 (fot. 17). Tę włoską maszynę przywiozła na MTAS firma Rewera z Sandomierza. Zdaniem jej pracowników, zainteresowanie rozrzutnikiem przyćmiło zapytania o inne urządzenia. Sadownicy interesowali się wykorzystaniem rozrzutnika do rozsypywania w sadzie nawozu z pieczarkarni lub – po zmianie talerza rozrzucającego na rolkę – do rozścielania trocin na plantacjach borówek.
Dwa niecodzienne sposoby promocji wykorzystała w tym roku do zwrócenia uwagi na swoje produkty firma BASF. Jednym z nich był symulator jazdy samochodem po torze Formuły 1, mający reklamować wprowadzany przez ten koncern nowy fungicyd Tercel 16 WG do ochrony jabłoni przed parchem i mączniakiem. Na drugim stoisku do oferty całej gamy produktów DDD (do zwalczania m.in. gryzoni, karaczanów, mrówek, itp.) przyciągały zwiedzających wyścigi karaluchów. (WG)
fot. 1-17. W. Górka