Ochrona sadów – stare i nowe problemy

    Plantpress Sp. z o.o.

    25 i 26 lutego br. W Ossie odbyła się 53. Ogólnopolska Konferencja Ochrony Roślin Sadowniczych. To przedsięwzięcie było już drugim efektem współpracy Instytutu Sadownictwa i Kwiaciarstwa w Skierniewicach oraz firmy Bayer CropScience. Spotkanie zgromadziło bardzo wielu słuchaczy (fot. 1), którzy oprócz wykładów na tytułowe tematy dotyczące zwalczania chorób, szkodników i chwastów w sadach, mogli także zasięgnąć wiedzy o zmianach w przepisach dotyczących ochrony roślin w Unii Europejskiej (mottem tegorocznego spotkania była „Ochrona upraw sadowniczych w świetle nowych wymagań UE”) czy o problemach z produkcją owoców zgodnie z wymaganiami odbiorców rosyjskich. W towarzyszącej konferencji wystawie swoje produkty i usługi prezentowali przedstawiciele licznych firm działających w branży sadowniczej.

    [envira-gallery id=”41817″]

    Nowy preparat to 8-10 lat badań

    Na tyle szacował okres, który mija od prac laboratoryjnych do wejścia nowego preparatu na rynek, dr Manfred Weisser (fot. 2), dyrektor Bayer CropScience w Polsce. W tym celu trzeba przebadać średnio 100 tys. substancji, nad czym pracuje około 4000 naukowców tej firmy w 9 ośrodkach na całym świecie. M. Weisser dodał, że Bayer CropScience inwestuje rocznie około 10% obrotów firmy (750 mln euro) w badania i rozwój. Rocznie do użytku wchodzą 2 lub 3 nowe substancje aktywne. Dodał, że w Polsce sadownicy mogą oczekiwać 1 nowego fungicydu w 2011 roku, 2 kolejnych w 2012 roku oraz 1 insektycydu w 2013 roku.

    O problemach dotyczących rejestracji nowych środków ochrony roślin (śor) niezbędnych sadownikom w Polsce mówił też Marian Zalewski, podsekretarz stanu w MRiRW. W latach 2005-07 rejestrowano po 40-60 śor rocznie. Dodał, że ma świadomość, że trzeba się spieszyć i dlatego już w 2008 r. zarejestrowano 107 preparatów a 2009 r. – 175.

    Rosja i pozostałości

    Minister Zalewski odpowiadał także na pytania z sali, w tym o to czy administracja rządowa nie dostrzega elementów protekcjonizmu w zachowaniu Federacji Rosyjskiej w kontekście wymagań dotyczących pozostałości śor. Odpowiadał: „jesteśmy rozdwojeni, bo za politykę zagraniczną odpowiada Bruksela. Certyfikaty bezpieczeństwa dla produktów wysyłanych do FR wystawiane są przez niezależne jednostki. Apeluję jednak, aby na Wschód wyjeżdżały tylko partie z ważnymi certyfikatami. Można kombinować, ale wtedy tracimy na tym wszyscy. Dodam, że Rosja weszła w unię z Kazachstanem i Białorusią i razem będą chroniły swoje rynki”. Na koniec minister podał wszystkim zainteresowanym swój adres e-mail (marian.zalewski@minrol.gov.pl), obiecując, że pewnie osobiście nie odpowie, ale na pewno przekieruje przysłane pytania do odpowiedzialnej jednostki.

    Temat eksportu do Federacji Rosyjskiej kontynuował Dariusz Wiraszka – Wojewódzki Inspektor Ochrony Roślin i Nasiennictwa. Mówił, że wymagania FR rosną i się poszerzają, a ponieważ kraj ten pozostaje poza strefą WTO i ma własne NDP, niższe niż unijne, nie pozostaje nam nic innego jak się do tych norm dostosować. D. Wiraszka przypomniał o najczęstszych problemach z przekroczeniem norm rosyjskich, ale apelował także o przestrzeganie zasad pozyskiwania certyfikatów przez polskich eksporterów. Przypomniał, że często zgłaszane są niejednorodne partie owoców i jeżeli eksporter nie poinformuje o tym inspektora pobierającego próbkę do badań, wyniki mogą być zafałszowane. Drugi problem dotyczy tzw. wypisów certyfikatu do przebadanej partii. Zdarza się bowiem zgłaszanie partii 100 ton jabłek na eksport, a potem pobieranie do niej 50 czy 100 wypisów. „Takie działanie ma krótkie nogi. Sami sobie szkodzimy. Pewnego dnia możemy się obudzić z koniecznością tego, że partia będzie równała się przysyłce, a wtedy trzeba będzie badać każde auto”

    Integrowana Ochrona Roślin będzie obowiązkowa

    Ta zasada zacznie obowiązywać od stycznia 2014 roku, informował Bogusław Rzeźnicki z MRiRW. Oznacza to, że stosowanie IOR będzie niezbędne do ubiegania się o wsparcie unijne – płatności bezpośrednie oraz fundusze strukturalne. Do połowy 2011 roku wdrożone mają być nowe akty prawne dotyczące środków ochrony roślin. Najważniejsze zmiany to podział krajów UE na 3 strefy (północną, środkową, w której znajdzie się Polska i południową) i wprowadzenie jednolitych kryteriów oraz zasad oceny śor w każdej z nich. Efektem będzie m.in. skrócenie czasu rejestracji nowych śor, wzajemnie uznawanie tych zarejestrowanych w jednym z krajów strefy oraz wprowadzenie ułatwień dla śor przeznaczonych dla upraw małotowarowych. Obecnie takie preparaty nie zawsze opłaca się rejestrować, co skutkuje brakiem śor zwalczających niektóre choroby i szkodniki.

    Pesymistycznie wprowadzenie obowiązkowej Integrowanej Ochrony Roślin, zwłaszcza w kontekście zwalczania szkodników widzi jednak prof. dr hab. Remigiusz W. Olszak z ISK. Według niego, w USA zakładano, że w 2000 r. 100% upraw będzie chronionych w ten sposób, a w 2010 r. odsetek ten sięga zaledwie 20%.

    Czy starczy środków do przerzedzania?

    Sadownicy mogą mieć już w tym sezonie problemy z nabyciem bioregulatorów wykorzystywanych do przerzedzania zawiązków owoców. Jak poinformowała prof. dr hab. Alina Basak z ISK w Skierniewicach, z 12 dostępnych preparatów dla 3 rejestracja skończy się przed sezonem (tabela 1). Wygasły zezwolenia na Paturyl 100 SL (problem dla szkółkarzy) i Ethrel 480 SL, a Pomonit Super 050 SL i Pomonit 505 SL można sprzedawać już tylko z zapasów. Pozostał tylko Bioprzerzedzacz 060 SL, ale nie wiadomo czy go wystarczy dla wszystkich. Problemem w przypadku bioregulatorów pozostaje nieprzewidywalny okres zwrotu kosztów przeznaczanych na ich rejestrację, co skutkuje małym zainteresowaniem producentów śor. W ostatnich 5 latach liczba zarejestrowanych bioregulatorów spadła aż o połowę.

    Sprawdzać etykiety rejestracyjne

    Namawiała do tego doc. dr hab. Anna Bielenin z ISK w Skierniewicach, tłumacząc, że zmieniają się zakresy stosowania poszczególnych śor. Według tej prelegentki konieczne jest opracowanie bardziej przejrzystego systemu o zmianach w etykietach – instrukcjach stosowania środków ochrony roślin. Jako przykład przedstawiła tabelę dotyczącą zmian w etykietach dla fungicydów na 2010 r.

    Przędziorki i miodówka gruszowa

    Dr Alicja Maciesiak z ISK poinformowała, że przędziorki stanowią coraz poważniejszy problem w sadach jabłoniowych, gdyż wiele ras tych roztoczy uodparnia się na niektóre preparaty. Podkreślała więc rolę rotacji akarycydów w zwalczaniu tych szkodników, tłumacząc że wielu sadowników często zapomina, że rotacja nie oznacza używania preparatu tylko o innej nazwie, ale z innej grupy chemicznej. Według dr Maciesiak, ważne jest analizowanie programu ochrony przed przędziorkami, z którego korzystało się w poprzednich sezonach i w bieżącym stosowanie preparatów używanych dotychczas najrzadziej.
    W sadach gruszowych chronionych chemicznie problemem może być miodówka gruszowa plamista (w sadach ekologicznych z zachowaną równowagą międzygatunkową szkodnik ten nie stwarza kłopotów), przestrzegała mgr Krystyna Jaworska z ISK. Prelegentka wskazała też na najczęściej popełniane przez sadowników błędy w zwalczaniu tego szkodnika, zwłaszcza zbyt późne przystępowanie do ochrony chemicznej (w czerwcu), gdy populacja tych owadów jest już bardzo duża. Dlatego miodówkę gruszową plamistą należy zwalczać jak najwcześniej, najlepiej w okresie przedwiośnia i wiosny.

    Dbajmy o pszczoły

    Dr Zbigniew Kołtowski z Oddziału Pszczelnictwa ISK w Puławach uświadamiał, że pszczoły są jednym z ważniejszych elementów decydującym o wysokości plonu w sadach i na plantacjach roślin jagodowych. Bez tych owadów nie ma możliwości uzyskania dobrego plonu. Dla dobrego zapylenia na jeden hektar sadu jabłoniowego powinno przypadać 3-5 rodzin pszczelich (fot. 3), a wsadzie wiśniowym 4-6. Aby pszczoły mogły jednak znaleźć w naszych sadach sprzyjające warunki bytowania trzeba o nie dbać. Jednym z elementów zagrażającym zdrowiu tych owadów jest stosowanie środków ochrony roślin. Trudno jednak wyobrazić sobie towarową uprawę bez używania środków chemicznych. Jednak korzystanie z nich w sposób racjonalny, wybierając te, które są bezpieczne dla pszczół (m.in. unikając środków pierwszej i drugiej klasy toksyczności) i przestrzegając okresu prewencji, nie opryskując roślin w ciągu dnia (jeżeli jest to konieczne to należy używać śor z zerowym okresem prewencji i wykonywać zabieg podczas chłodnej pogody albo wczesnym rankiem) czy wreszcie nie aplikując śor na rośliny pokryte spadzią, nie zagraża owadom. Trzeba też pamiętać, że do zatrucia może dojść w ciągu całego sezonu ochrony, a nie tylko podczas kwitnienia.

    Dr Jerzy Próchnicki z firmy Bayer CropScience dodał, że obecnie liczba zatruć pszczół śor jest już niewielka (w ostatnich 40 latach spadła z 50-70% do 1%), a głównym powodem zmniejszania się populacji tych owadów są zmiany środowisku naturalnym (coraz mniej kwitnących chwastów oraz starych drzew), których efektem jest mniejsza dostępność pokarmu dla pszczół. Polscy pszczelarze zatrucia śor wymieniają jednak jako drugie, po roztoczach (warroza), zagrożenie dla rodzin pszczelich (WG)

    Fot. 1-3 W. Górka