Zwalczanie chwastów w sadach i na plantacjach roślin jagodowych jest dużym problemem szczególnie w młodych nasadzeniach, w których zachwaszczenie stanowi konkurencję dla drzew i krzewów w dostępie do wody i składników pokarmowych. Sadownicy mają do dyspozycji herbicydy, jednak zastosowane w rzędach – w bezpośrednim sąsiedztwie młodych drzew lub krzewów – mogą negatywnie wpływać na ich wzrost i rozwój. Dlatego najbezpieczniej zwalczać chwasty mechanicznie, szczególnie, że na rynku dostępne są różne rozwiązania techniczne temu dedykowane – maszyny bierne oraz aktywne (glebogryzarki).
[envira-gallery id=”39307″]
Z czeskim rodowodem
Jedną z firm oferujących maszyny sadownicze jest Urmik, dystrybutor urządzeń czeskiej marki Ostraticky, specjalizującej się w ich produkcji od ponad 20 lat. W ofercie firmy znajdują się m.in. urządzenia do podcinania korzeni, przycinania pędów, glebogryzarki i kosiarki, a także bierne i aktywne pielniki. Jak podkreślał Adam Wolski (fot. 1), reprezentujący firmę Urmik, zalety tych maszyn to solidna konstrukcja i rozwiązania techniczne sprawdzone w praktyce w sadach. Podczas jednej z prezentacji maszyn tej firmy w Pobórce Wielkiej w Wielkopolsce zorganizowano pokaz pracy aktywnego pielnika marki Ostraticky (fot. 2). Urządzenie to jest przeznaczone do mechanicznego usuwania chwastów wzdłuż rzędów drzew lub krzewów. Cechą charakterystyczną tej maszyny jest czujnik (fot. 3), który reguluje pracą ramienia za pomocą siłownika hydraulicznego. Rozwiązanie to pozwala na zwalczanie chwastów pomiędzy drzewami, w miejscach niedostępnych dla zwykłej podkoronowej glebogryzarki. Elementem roboczym pielnika są noże (podobne jak w glebogryzarce), ale umieszczone poziomo w stosunku do gleby, a nie pionowo, jak ma to miejsce na wale roboczym tradycyjnej glebogryzarki (fot. 4). Noże pracują w glebie do głębokości 4, 6 lub 8 cm, w zależności od regulacji (za pomocą koła kopiującego – fot. 5). W młodych sadach zaleca się mniejszą głębokość, aby nie uszkodzić systemu korzeniowego, podczas gdy np. w winnicach, w których urządzenie to dobrze spełnia swoją rolę – może pracować na większą głębokość. Szerokość robocza pielnika wynosi 40 cm. Można nim pracować z prędkością do 5 km/godz. Istnieje kilka możliwości regulacji położenia pielnika względem ciągnika – można je dostosować do szerokości rzędów – odpowiednio odsuwając lub przybliżając urządzenie do ciągnika. Pielnik może być zawieszony z przodu ciągnika na przednim TUZ lub na specjalnej sztywnej ramie, którą można dostosować do każdego modelu ciągnika. Możliwe jest także umieszczenie pielnika z boku ciągnika – pomiędzy jego osiami. Można go również zamontować z tyłu ciągnika, ale nie jest to polecany sposób, ponieważ najlepiej, gdy operator może stale kontrolować pracę maszyny. Noże pielnika napędzane są hydraulicznie, dlatego z tyłu ciągnika można zawiesić inną maszynę, np. tradycyjną kosiarkę lub rozdrabniacz gałęzi – informował A. Wolski. Podczas pokazu pielnik zawieszony był na ciągniku Mc Cormick F80, wyposażonym w silnik Perkinsa Euro 3 serii 1100 o mocy 74 KM.
W wielkopolskim sadzie
Pokaz pracy pielnika zorganizowano w sadzie Kazimierza Wotzki (fot. 6). Prowadzi on gospodarstwo sadownicze, które odziedziczył po rodzicach. Obecnie na około 25 ha uprawia jabłonie, a na 15 ha wiśnie. Używam w swoim sadzie piły konturowej do cięcia drzew firmy Urmik. Sprzęt ten dobrze się sprawdza, dlatego postanowiłem wypróbować inne maszyny tej marki, a ponieważ w sadzie stopniowo wymieniam najstarsze nasadzenia na młode, interesuje mnie sprzęt m.in. do zwalczania chwastów – przekazywał sadownik. W jego sadzie międzyrzędzia w najstarszych (20-letnich) nasadzeniach mają 4 m szerokości, a w młodych – 3,5 m (odległość między drzewami w rzędach to 0,8 m). W międzyrzędziach utrzymywana jest murawa, a w rzędach drzew ugór herbicydowy. Wiosną sadownik wykonuje zabiegi zwalczające chwasty jednym ze środków zawierających glifosat. Do stosowania herbicydów używa sadowniczej belki herbicydowej z osłonami, zamontowanej na przednim układzie zawieszenia ciągnika. Natomiast do ochrony drzew przed chorobami i szkodnikami wykorzystuje sadowniczy opryskiwacz przyczepiany marki Agrola 2000 V wyposażony w dwa wentylatory (fot. 7). W tym modelu opryskiwacza zastosowano przystawkę z dwoma wentylatorami umieszczonymi jeden za drugim w jednej osi. Tego typu rozwiązanie umożliwia obsługę przez jeden wentylator zespołów rozpylaczy znajdujących się po lewej stronie opryskiwacza, a przez drugi wentylator zespołów rozpylaczy znajdujących się po prawej stronie opryskiwacza, dzięki czemu można uzyskać o wiele większą wydajność powietrza. Takie rozwiązanie jest przydatne zwłaszcza w sadach tradycyjnych o bardzo szerokich międzyrzędziach – informował K. Wotzka. Jego zdaniem nowoczesny opryskiwacz pozwala na skuteczne wykonywanie zabiegów ochrony roślin.
Korony drzew prowadzone są w formie wrzecionowej. Najstarsze jabłonie to głównie odmiana ‘Idared’ na podkładce ‘M.26’, a w najmłodszych 2-, 3-letnich nasadzeniach dominuje odmiana ‘Red Jonaprince’/‘M.9’. W kolejnych nasadzeniach sadownik planuje posadzić odmianę Najdared®. Przekonany jest do tego, żeby sadzić odmiany o twardych owocach, które dobrze znoszą transport i mają ładny wygląd.
Moim zdaniem odmiany, które dobrze sprawdzają się w uprawie i handlu w naszym rejonie, to m.in. Szampion Reno®, Ligol Red Spur® oraz ‘Red Jonaprince’. Są to odmiany wielkoowocowe, których drzewa są mało podatne na porażenie przez sprawców chorób kory i drewna – wyjaśniał K. Wotzka. W jego przekonaniu w tym rejonie nie warto sadzić np. odmiany ‘Golden Delicious’, ponieważ jej owoce często się ordzawiają, a w latach chłodnych nie w pełni dojrzewają i wówczas nie osiągają charakterystycznego dla nich smaku.
Sadownik dysponuje zapleczem przechowalniczym, które stanowi 5 komór z KA, w których instalacje wykonała firma Chłodnie KA Barański. W chłodni można łącznie przechowywać do 700 ton owoców. Ściany i sufity wewnątrz komór zaizolowane są za pomocą pianki poliuretanowej. Sadownik sprzedaje jabłka dopiero na przedwiośniu. Nowoczesna chłodnia daje możliwość długiego przechowania jabłek, ale niestety wiąże się to z wysokimi kosztami energii elektrycznej. Jednak w sytuacji takiej jak na początku ubiegłego i bieżącego roku, gdy nie ma zbytu na jabłka – nie ma innego wyjścia – informuje.
Trudny sezon
Do 1990 r. znaczne ilości jabłek z tego rejonu sprzedawano za naszą zachodnią granicę, ale w ostatnich kilkunastu latach przewagę stanowił eksport owoców na wschód. Po wprowadzeniu w 2014 roku przez Rosję embarga na owoce i warzywa z Polski zbyt owoców deserowych jest trudniejszy niż w 2013 r. Sadownik zwracał uwagę, że cena jabłek deserowych uzależniona jest od ceny, jaką płacą przetwórnie za owoce na koncentrat. Sugerował, że gdyby środki unijne przeznaczone na wycofanie owoców z rynku można było przeznaczyć dla przetwórstwa – na dofinansowanie skupu jabłek przemysłowych, tak żeby sadownik mógł otrzymać za nie 0,4–0,5 zł/kg, to wówczas wielu z nich dostarczyłoby tam swoje owoce, co mogłoby nieco poprawić sytuację na rynku jabłek.
- fot. 1–7 A. Andrzejewska