W Limanowej o poprawie jakości owoców

    Platntpress

    4 marca w Limanowej odbyło się XXI Międzynarodowe Seminarium Sadownicze, którego głównym organizatorem było Towarzystwo Rozwoju Sadów Karłowych. Tegoroczne spotkanie miało inny niż dotychczasowe program, gdyż jak powiedział prof. dr hab. Eberhard Makosz (fot. 1), „zamiast myśleć o tym jak zwiększać produkcję, pora odpowiedzieć na pytanie jak poprawić jakość owoców”. A musimy to zrobić szybko, bo mamy nadprodukcję zarówno owoców, jak i przetworów, a opłacalność produkcji sadowniczej spada. Widać to było zwłaszcza w sezonie 2008/09. Jak wygląda jakość krajowych jabłek (fot. 2) najlepiej można się przekonać podczas wizyty w jednym z wielu krajowych supermarketów.

    [envira-gallery id=”41393″]

    Jakość jabłek –  nasza słaba strona

    Ze 175 tys. ha krajowych sadów jabłoniowych tylko 7 tys. ha to sady na bardzo wysokim poziomie intensywności produkcji (tab. 1).

    Zdaniem profesora Makosza, tylko około 35% jabłek deserowych zbieranych corocznie w Polsce to owoce wysokiej jakości. W krajach Europy Zachodniej jest to 70%. Różnice musimy szybko nadrobić, jeżeli chcemy pozostać konkurencyjni. O tym czy opłaca się produkować jabłka wysokiej jakości najlepiej przekonują wyliczenia przedstawione przez prof. Makosza (tab. 2). Jeżeli nie poprawimy jakości jabłek, może jeszcze wzrosnąć udział w produkcji owoców przemysłowych, co spowoduje, że ich cena obniży się. Przy stosunkowo wysokim plonie (40 t/ha), ale 50% udziale jabłek niskiej jakości produkcja będzie nieopłacalna, głównie ze względy na ceny niższe nawet o połowę. Podobnie może być przy plonie 30 t/ha, a przy 20 t/ha – nieopłacalna będzie nawet produkcja jabłek wysokiej jakości.

    Jaki sad jabłoniowy będzie opłacalny?
    Zdaniem profesora Makosza, nowego sadu „od zera” już nie opłaca się zakładać. To zadanie jedynie dla tych sadowników, którzy już specjalizują się w produkcji jabłek.

    Aby sad jabłoniowy mógł być w przyszłości opłacalny, plony powinny wynieść powyżej 40 t/ha, w tym co najmniej 75% owoców wysokiej jakości. Na hektarze powinno się sadzić 2000-3500 jabłoni na podkładkach karłowych lub półkarłowych i prowadzić w formie korony wrzecionowej na wysokość około 3,5 metra. Dla utrzymania członków rodziny wyłącznie z produkcji jabłek, sad powinien mieć około 15 ha powierzchni, co pozwoli na zbiór co najmniej 500 t owoców. Gospodarstwo z 10-15 ha sadu jabłoniowego powinno być wyposażone 1-2 ciągniki, 1-2 opryskiwacze ( jeden do drzew, drugi do opryskiwania gleby), chłodnię z kontrolowaną atmosferą na około 400 ton, własny środek transportu i ewentualnie platformę sadowniczą. W gospodarstwach z produkcją powyżej 500 ton opłacalna może być sortownica oraz urządzenia do pakowania jabłek.

    Jakie odmiany sadzić?

    Według prof. Makosza, 80% w nowych nasadzeniach powinny stanowić mutanty odmian ‘Gala’, ‘Golden Delicious’, ‘Šampion, ‘Jonagold’, ‘Ligol oraz ‘Idared’, które należą do najbardziej dochodowych. Pozostałe 20%: ‘Lobo, ‘Gloster’, ‘Pinova’, ‘Elise’ oraz odmiany letnie.

    Jagodowe perspektywy

    Dr Bożena Nosecka (fot. 3) z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej przedstawiła prognozy dla rynku owoców jagodowych. W najbliższych latach utrzyma się zapotrzebowanie krajów UE na truskawki mrożone. Naszej pozycji zagraża jednak konkurencja tanich owoców z Chin, Maroka oraz Egiptu. Żeby ją utrzymać trzeba poprawić jakość surowca i wydajność produkcji, co bez wsparcia zakładów przetwórczych raczej nie będzie możliwe. Należałoby przywrócić bowiem uprawę dobrych odmian, plantacji zakładanych z kwalifikowanego materiału oraz zintensyfikować produkcję tak, aby zbierać 15 ton truskawek z hektara. W przypadku truskawek deserowych możliwy jest jedynie wzrost zapotrzebowania na owoce produkowane poza sezonem. Gdybyśmy mogli skoncentrować podaż, takie truskawki można by także eksportować.

    Niezłe perspektywy wciąż stoją przed producentami malin. Popyt na dobrej jakości owoce mrożone wciąż jeszcze jest w UE niezaspokojony. W przypadku malin deserowych, rosnąć będzie zapotrzebowanie w kraju, aby rozwinąć eksport – należałoby zwiększyć koncentrację podaży.

    Nie ma już natomiast mowy o rozwijaniu produkcji czarnych porzeczek, gdyż obecne zbiory zaspokajają popyt na owoce świeże i mrożone, a ewentualny wzrost podaży spowoduje jedynie obniżenie cen skupu.

    Małe jest piękne, ale duży może więcej…

    To komentarz dr Witolda Boguty (fot. 4) dotyczący aktualnej sytuacji grup producenckich w Polsce. Ile mamy tych zajmujących się wyłącznie owocami, trudno określić. Na 21 lutego tego roku mieliśmy łącznie 222 grupy producentów, zrzeszające około 6 tys. członków. Co najmniej połowa tych organizacji liczyła jednak zaledwie po 5-10 osób, co stanowi, że takie podmioty są wciąż zbyt małe pod względem potencjału handlowego. Dr Boguta szacował, że w najbliższych latach może powstać u nas jeszcze około 50 nowych, raczej niewielkich grup.

    W Europie mamy 2 modele spółdzielczości: północnoeuropejski (mało organizacji, wielu członków) oraz południowoeuropejski (organizacje mniejsze, ale ze strukturami handlowymi, których zadaniem jest sprzedaż). Polska historia i mentalność predystynuje nas raczej do przyjęcia modelu południowoeuropejskiego. Wiele działających w Polsce grup przekonało się już, że ich produkcja jest za mała, aby móc rozmawiać o handlu. Zdaniem prelegenta, w przypadku jabłek strukturę handlową można mieć, gdy dysponuje się 150-200 tys. ton owoców. Tymczasem w Polsce w 2009 roku średnia wartość sprzedaży w grupie wyniosła 1,18 mln euro – 10 razy mniej niż dla podobnej organizacji w Europie Zachodniej.

    Niezbędne będzie więc:

    • zwiększanie wartości sprzedaży przez pojedynczą organizację (przez wzrost liczby członków, łączenie się grup lub większą sprzedaż od dotychczasowych członków);
    • racjonalizacja kosztów;
    • tworzenie struktur handlowych;
    • unikanie wzajemnej konkurencji.

    Groźne jest zwłaszcza to ostatnie. „Jeżeli grupy mają ze sobą konkurować na rynku, to lepiej, żeby w ogóle nie powstawały”, podsumował dr Boguta.

    Nasze szanse okiem Holendra

    Do stanu zorganizowania polskich sadowników nawiązał także Leo Jahae (fot. 5), doradca sadowniczy z Holandii w swoim wystąpieniu na temat przyszłości polskiego sadownictwa. Jego zdaniem, obecnie w Polsce mamy nadmiar dostawców i można zaobserwować wzajemne „wygryzanie się” grup z rynku. Nie dla wszystkich starczy tam miejsca i niektóre grupy będą w przyszłości znikały lub łączyły się, a fuzje nie będą wynikać z sentymentów, ale z konieczności przetrwania. „To będzie krwawa bitwa i doprowadzi do zmniejszenia liczby dostawców, a możliwe, ze również do znacznej redukcji powierzchni uprawy owoców deserowych” – powiedział L. Jahae

    Podobnie jak prof. Makosz, także i ten prelegent uważa, ze w naszym kraju dominować będą ogólnie dostępne odmiany jabłoni (Šampion, ‘Gala’, ‘Ligol’ i ‘Golden Delicious’), a gruszki będą miały jedynie znaczenie marginalne. Tracić będzie na znaczeniu nasza przewaga wynikająca z taniej siły roboczej, a powierzchnia upraw i liczba gospodarstw ulegnie znacznej redukcji.

    Na pograniczu opłacalności

    Mirosław Maliszewski (fot. 6), prezes Związku Sadowników RP i poseł na Sejm uważa, że „naszemu sadownictwu nie grozi niewyobrażalna katastrofa, ale nie należy się spodziewać jakiegoś nadzwyczajnego wzrostu dochodowości. Cały czas będziemy funkcjonować na pograniczu opłacalności”. Na rozwój sadownictwa wpływać będą uwarunkowania krajowe, unijne oraz globalne. Na wzrost dochodów mogą liczyć ci, którzy dostosują się do realiów rynkowych i prawnych, pozostali będą wegetować albo nie sprostają konkurencji.

    Nawiązując do wspomnianych uwarunkowań, M. Maliszewski stwierdził, że należy, m.in.:

    • nie dopuścić do całkowitego otwarcia rynku UE na import tanich owoców;
    • podtrzymać korzystne mechanizmy Wspólnej Polityki Rolnej UE;
    • utrzymać korzystne krajowe przepisy podatkowe, refundacyjne i dotyczące zatrudnienia zewnętrznej siły roboczej;
    • zwiększyć liczbę i potencjał grup i organizacji producenckich oraz zorganizować współpracę między nimi;
    • poprawić jakość i bezpieczeństwo produkcji (technologie, certyfikaty, systemy jakości, itp.)
    • wzmocnić działania produkcyjne na rynku krajowym i zagranicą.

    fot. 1-6 W. Górka