Plantacje malin z każdym kolejnym tygodniem poddawane są działaniu nowych zagrożeń. Sezon nie rozpoczął się korzystnie, a do minionych niebezpieczeństw dochodzą kolejne. Zaczęło się od niesprzyjających warunków zimą, przez wysokie amplitudy temperatur wczesną wiosną, przymrozki, suchy okres, obecnie w wielu miejscach uszkodzenia po gradobiciach.
W obliczu niepokojących doniesień o kolejnych wyzwaniach, z którymi muszą mierzyć się producenci, zapytaliśmy Tomasza Domańskiego z firmy Agrosimex, o ocenę sytuacji na plantacjach malin.
Gradobicia są problemem lokalnym
Gradobicia na plantacjach występują lokalnie, nie jest to ogólnokrajowe zjawisko, jak w przypadku wiosennych przymrozków. Opady gradu dotykają pojedynczych miejscowości, przez które przechodzą tzw. pasy gradowe. Sytuacja jest bardzo zróżnicowana, jednak jeśli opady dotykają uprawy, sprawiają, że maliny są zniszczone niemal w 100%. Gradowe uszkodzenia tych roślin obejmują nie tylko owoce, ale całe pędy, liście, które mają wpływ na dalsze owocowanie.
Wiosenne przymrozki, a pobieranie składników pokarmowych
Wiosenne przymrozki stanowiły największy problem, który rzutuje na obecną sytuację. W przypadku maliny owocującej na pędach dwuletnich, wyraźnie widać przemrożenia pędów, uszkodzenia młodych przyrostów, wiązek przewodzących. W wielu miejscach przymrozki zamieniły się w mróz, gdzie temperatury spadały do -6 °C, -7 °C. Obecnie przy deficytach wody, rośliny zaczęły żółknąć i tracić liście. Problemy fizjologiczne mają związek z uszkodzoną tkanką, która sprawia, że roślina nie jest w stanie dobrze popierać i przewodzić składników pokarmowych.
Z kolei uszkodzenia zimowe sprawiły, że wiosną można było zaobserwować na niektórych pędach widoczne zahamowanie rozwoju. Przyspieszony sezon, dużo wcześniejszy start wegetacji niż zazwyczaj sprawił, że część pąków rozwijała się prawidłowo, a część pozostawała w stanie uśpienia.
Warto podkreślić, że ciepły luty i marzec spowodowały, że maliny zaczynają dojrzewać z początkiem czerwca, co jest sytuacją niezwykłą. W poprzednich sezonach dojrzewanie malin rozpoczynało się około 15-20 czerwca.
Presja chorób może być zdecydowanie większa
Obecnie nie notuje się bardzo dużego nasilenia chorób grzybowych. Nie miały one odpowiednich warunków do rozwoju, głównie ze względu na brak występowania opadów. Z pewnością występuje alternarioza, która łatwiej poraża rośliny o gorszej kondycji, jednak nie jest to wyzwanie, które stanowi w tej chwili duży problem. Sytuacja ta może się zmienić, szczególnie po ostatnich zjawiskach pogodowych. Opady deszczu i zbliżające się wyższe temperatury będą powodować zwiększoną presję szarej pleśni. Okres kwitnienia przebiegał dość szybko, w wyniku czego nie każdy plantator odpowiednio zabezpieczył swoje rośliny. Dodatkowo owoce uszkodzone przez wspomniany wcześniej grad, mogą być bardzo łatwo infekowane przez Botrytis cinerea.
Nadchodzi idealna pogoda do rozwoju przędziorka
Do tej pory można było obserwować niewielką presję szkodników. Jednak w ostatnich dniach widoczne jest bardziej nasilone występowanie przędziorków, a nadchodząca ciepła pogoda będzie sprzyjała ich rozwojowi.
Jak z sytuacją radzą sobie plantatorzy?
Część producentów przeniosła swoje uprawy do tuneli, jest to dużo bardziej opłacalne i bezpieczne rozwiązanie. Na odmianach wczesnych skala strat jest większa, przez co plantatorzy coraz częściej rezygnują z ochrony i dodatkowego nawożenia uprawy, skupiając się na utrzymaniu dobrej kondycji maliny jesiennej. Jest to spowodowane nie tylko słabą kondycją roślin, ale również prognozowanymi niskimi cenami owoców, wyjątkiem może być malina deserowa.