Gdy na rynku stopniowo rośnie podaż, trudno jest utrzymać wysokie ceny. Dobra wiadomość jest taka, że import któregoś dnia się skończy i to krajowi plantatorzy powinny wówczas wyznaczać trendy cenowe.
Jeśli przeanalizujemy ceny importowanych truskawek w marcu i kwietniu, to zobaczymy wyraźny spadek. Odzwierciedla on szczyt zbiorów z gruntu na południu Europy, w tym w Grecji. Po znaczących spadkach średnia cena kilograma „zatrzymała się” na poziomie około 12,00 – 13,00 zł za kilogram.
Polskie truskawki są obecnie wyraźnie droższe, a wynika to z wielokrotnie wyższych kosztów produkcji szklarniowej czy dodatkowo ogrzewanych tuneli foliowych. Obecnie ceny wahają się od 15 do 22 złotych za kilogram.
Dobra wiadomość jest taka, że import w pewnym momencie zakończyć, a na rynku zostaną wyłącznie krajowe owoce. Trudno przewidzieć, kiedy to dokładnie nastąpi. Niemniej, gdy podaż owoców będzie odpowiednio duża, hurtownicy zrezygnują z handlu importowanymi truskawkami praktycznie z dnia na dzień. To właśnie wtedy krajowi producenci powinni solidarnie „trzymać cenę”, która zapewni zwrot kosztów i zyski.
Koszty produkcji w ujęciu rocznym wzrosły na tyle, że producenci powinni sobie uzmysłowić, że sprzedaż 2-kilogramowej łubianki poniżej 10 zł i wliczeniem wszystkich dodatkowych kosztów, może równać się z „dołożeniem do interesu”. W artykule sprzed trzech tygodni nasi rozmówcy mówili, że odpowiednią ceną za pierwsze owoce spod folii perforowanej czy agrowłókniny byłyby stawki od 15 do 20 złotych za łubiankę (7,50 – 10,00 zł/kg).
Sytuacja wygląda identycznie także na zachodzie Europy. Hurtownicy informują, że belgijskie i holenderskie zbiory ze szklarni również konkurują z importem z południa kontynentu. Co roku w marcu i kwietniu obserwowane są powolne spadki cen. Wynikają one ze wzrostu podaży owoców na rynku, która zwiększa konkurencję.