Na zachodzie Europy wyrywkowe kontrole warzyw i owoców z Turcji i Egiptu skutkują wycofaniem wielu partii. W dostawach są wykrywane przekroczenia pozostałości środków ochrony roślin oraz substancje niedozwolone do użytku w Unii Europejskiej. W Polsce pomimo znacznego importu nie słyszymy o podobnych przypadkach…
Tylko od początku roku Hiszpanie w wyrywkowych kontrolach wycofali z obrotu 166 partii owoców warzyw ze wspomnianych krajów. W tym i w ubiegłym roku w dostawach wykrywany był chloropiryfos, chloropiryfos metylowy oraz wiele przekroczeń pozostałości ś.o.r. Hiszpanie apelują do UE o wprowadzenie specjalnych audytów i mechanizmów kontroli płodów rolnych z tych krajów.
Wróćmy na rynek polski. Od wielu tygodni nasz kraj zalewają truskawki z Turcji. Import nie jest w żaden sposób kontrolowany ilościowo (doprowadził do błyskawicznego spadku cen). Nie jest również kontrolowany jakościowo. Skoro na rynki zachodnioeuropejskie trafiają owoce i warzywa z pozostałościami niedozwolonych (i głośno o tym informują) w unii ś.o.r. to bardzo możliwe, że nie inaczej jest w przypadku naszego rynku. Plantatorzy zadają sobie pytanie co trzeba zrobić, żeby krajowe służby zainteresowały się tym problemem.
Z Egiptu importujemy z kolei mrożone truskawki, które finalnie nierzadko stają się polskim produktem… Zakładając, że w tym produkcje również znajdziemy niedozwolone w Unii substancje, to finalnie produkt polski będzie niesłusznie oskarżany na międzynarodowych rynkach.
Hiszpańskie związki zawodowe informują, że faktyczny odsetek dostaw niespełniających unijnych standardów jest znacznie wyższy. W związku z tym konieczne są nowe i bardziej dokładne mechanizmy kontroli importu spoza UE. Działania takie są niewątpliwie potrzebne również w Polsce.
źródło: launio.org
IJHARS i cała reszta(sanepid, arimr, itd), jest dobra, ale w ganianiu polskich producentów rolnych i zasypywaniu ich tonami papierów wraz z kontrolami jedna po drugiej, jakby chłop zajęcia nie miał, a jak jest konkret, bo syf importowany jest do Polski, to wizyta kończy się na drzwiach wejściowych do marketów.
To co nie przechodzi kontroli ląduje na polskich stolach. W tym kraju nikt ale to nikt nie jest zainteresiwany dobrem konsumentów i rodzimego kapitału.