Pani Dorota otwiera swoją plantację truskawek dla wszystkich chętnych, którzy chcą samodzielnie zerwać dla siebie owoce. Zainteresowani mogą zabrać swoje rodziny i spędzić czas na łonie natury.
Pani Dorota, sadowniczka z okolic Mogielnicy (powiat grójecki), zaprasza chętnych na zbiory truskawek. Od około 15 czerwca jej plantacja będzie otwarta dla wszystkich zainteresowanych, którzy chcą samodzielnie zerwać dla siebie owoce. To dobra okazja nie tylko do tego, aby zdobyć zdrowe owoce w cenach dużo niższych niż w sklepie, ale także po to, aby odetchnąć świeżym powietrzem na łonie natury.
To już trzeci sezon, kiedy Pani Dorota zamieszcza swoje ogłoszenie w serwisie MyZbieramy. Pomysł narodził się jesienią 2018 roku, kiedy ceny jabłek były bardzo niskie, a pracowników do zbioru brakowało. – Przeglądając Internet, wpadła mi oko informacja o samozbieraniu. Chociaż były obawy, jak będzie to wyglądało w praktyce, zamieściłam zaproszenie na samodzielny zbiór i nie zawiodłam się – relacjonuje Pani Dorota.
– W tym sezonie odebrałam już niezliczoną liczbę telefonów od osób, które chcą przyjechać na rwanie truskawek – mówi. Zainteresowanie jest bardzo duże. – Wydaje mi się, że największe znacznie ma tutaj chęć spędzenia wolnego czasu na świeżym powietrzu, oderwanie się od miejskiej rzeczywistości i pokazanie dzieciom, jak wygląda życie na wsi – mówi.
Jak opowiada, na zbiory przyjeżdżają całe rodziny. Dzieci wspaniale bawią się zrywając owoce z krzaków i drzew, są bardzo zainteresowane życiem na wsi. Bawią się ze zwierzętami i jedzą owoce prosto z krzaków. Taki wyjazd to zabawa, która ma również wymiar dydaktyczny. Nieczęsto trafia się okazja, kiedy można zobaczyć i poczuć, jak wygląda zbiór owoców.
– Przyjechało do nas już wielu chętnych i zbiory zawsze były bardzo udane. Dla zbieraczy to ciekawe doświadczenie, okazja na zakup owoców po znacznie niższych cenach niż w sklepach, a dla nas to pomoc w zbiorze. Dodatkowo, mamy okazję pokazać, jak wygląda praca na wsi i przekonać, że ceny u rolnika są znacznie niższe niż w sklepie. Zaraz po truskawkach, zapraszam na zbiór wiśni i jabłek – zapewnia Pani Dorota.
Skąd idea takiej akcji? Jak wyjaśnia Mirosław Biedroń, pomysłodawca MyZbieramy, myśl podsunął mu jego przyjaciel mieszkający w Kanadzie. Tam pomysł samozbierania jest bardzo modny i popularny. Przy wielu miastach są farmy, tylko do tego przystosowane, gdzie od początku gospodarz tworzy dodatkowe miejsca, gdzie można zważyć owoce, gdzie pojawiają się miejsca do zabaw dla dzieci, gdzie są stoliki, aby można było zrobić sobie przerwę podczas zbiorów.
– Tak sobie pomyślałem, bo równocześnie w mediach pojawiały się informacje, że nie ma kto u nas zebrać jabłek, bo brakuje pracowników, przez co zgniją na polu i pomyślałem, dlaczego nie spróbować czegoś takiego w Polsce – wyjaśnia.
Chociaż początkowo były obawy, czy pomysł się przyjmie, dziś zainteresowanie jest fenomenalne. – Te osoby, które już dały zaproszenie na zbieranie informują nas, że odbierają codziennie po kilkadziesiąt telefonów od osób, które chcą zbierać (…) Chcą przyjechać nie tylko po to, żeby kupić coś taniej, bo to jest jeden element, ale najczęściej w tych rozmowach pojawiają się informacje, że chcą przyjechać całą rodziną, aby pokazać dzieciom jak rosną i jak pielęgnuję się owoce i warzywa, że owoce i warzywa nie są z supermarketu zapakowane w folię, tylko trzeba poświęcić trochę też czasu, aby je zebrać. Wiem także, że te osoby, które pojechały z całymi rodzinami są zachwycone, dzieciaki umorusane, szczęśliwe, że kilka godzin były na świeżym powietrzu poza miastem, ale także, że zebrały coś własnego. A potem robienie z tego przetworów, bo z tym jest cała zabawa, nie tylko zjedzenie od razu wszystkiego co się zebrało, ale potem przetwory wspomnienia i relacje – opowiada.
Często gospodarze, właściciele sadów mówią, że dla nich nawet nie do końca liczy się to, ile dzięki temu ludzie biorą tych jabłek, ale ważne jest to, że pojawia się kontakt, relacja i jest zapytanie “A gdzie na co dzień mogę od was kupić, w którym sklepie jesteście?”, rodzą się stałe kontakty i stała współpraca.
Kilka gospodarstw wpadło na pomysł, żeby połączyć przyjemne z pożytecznym, to znaczy, żeby to samo zbieranie, czy też inicjatywa “zbierz to sam” była czymś co wzmocni agroturystykę. Te gospodarstwa, które mają pokoje gościnne (albo w pobliżu są gospodarstwa agroturystyczne), też zaczynają zapraszać na samozbiory z taką informacją, że do dyspozycji są pokoje gościnne, można przyjechać na zbieranie i zostać na weekend.
– To jest coś, co mnie bardzo cieszy, bo rodzi się nowa gałąź, nowy sposób na spędzanie czasu z korzyścią dla obu stron. U odwiedzających zawsze pojawia się ta sama odpowiedź – byliśmy, fantastyczna przygoda, dzieciaki zachwycone, na pewno wrócimy na następny raz. Czego można więcej? – podsumowuje Pan Biedroń.
Gdybym mieszkała bliżej chętnie bym skorzystała z zaproszenia. Nie kupię truskawek w takiej cenie jaka jest w sklepie czy na targu, nawet gdybym miała nie jeść ich w tym sezonie.
Cos chyba artykul sponsorowany i napisany tak se z glowy. Bo dwa lata temu jablka nie gnily z powodu braku rak do pracy, tylko dlatego, ze sie nie oplacalo ich rwac i nie bylo gdzie ich sprzedac.
Po 15 czerwca owszem moze sie oplacic taki biznes, pobiewaz cena truskawki bedzie juz znacznie nizsza (na skupie jeszcze nizsza), wiec dobrze jest miec darmowego rwacza, a mozliwe ze to juz bedzie ostatnie rwanie, wiec nie szkoda poniszczonych krzakow i gron.