– Produkcja czerwonych porzeczek to także biznes. Im szybciej to zrozumiemy, tym lepiej – takiego zdania jest coraz więcej plantatorów. W sieci pojawiają się postulaty wstrzymania dostał tego gatunku do przetwórstwa. Czy akcja odniesie zamierzone skutki?
– Moim zdaniem z roku na rok apele o wstrzymaniu dostaw będą dawały coraz lepsze skutki w naszym kraju – według pana Tomasza, plantatora z Lubelszczyzny apelowanie o wstrzymanie dostaw jest jak najbardziej zasadne. Trzeba kiedyś skończyć z wyreżyserowanym rynkiem porzeczek w Polsce, ponieważ tracą na tym tylko rolnicy.
Jego zdaniem obecnie 50% producentów czerwonej porzeczki jest w stanie wstrzymać zbiory, a co za tym idzie dostawy. Jak dodaje, zawsze są tacy producenci, którzy są z różnych powodów zmuszeni do zbiorów i owoce sprzedadzą. Na przykład z powodu zobowiązań finansowych.
Zdaniem naszego rozmówcy wstrzymanie dostaw jest konieczne przede wszystkim ze względu na koszty produkcji. W tej chwili koszt wyprodukowania kilograma porzeczki czerwonej oscyluje wokół 1,80 zł. Punkty skupu oferują najczęściej 0,50 – 0,70 zł/kg. Wielu producentów nie zdaje sobie sprawy, że zbiory i sprzedaż poniżej kosztów produkcji są gorszą decyzją niż całkowite zaprzestanie zbiorów. Jeśli branża nie potrzebuje tego surowca, to niech go nie kupuje. Jeśli potrzebuje to podniesie ceny w przypadku wstrzymania dostaw.
– Musimy przestać traktować produkcję porzeczek jako dodatek do pracy czy uprawy innych gatunków, a zacząć myśleć biznesowo – podkreśla pan Tomasz. Niestety, często widzę właśnie takie podejście. Dlatego kontraktacja na rynku porzeczek jest zdaniem naszego rozmówcy absolutnie niezbędna. Bez kontraktacji nie ma stabilizacji. Bez stabilizacji nie ma normalności.
– Rynek porzeczek jest całkowicie wykreowany, nie mam co do tego wątpliwości – zdaniem pana Tomasza sadownicy dają się wciągnąć w grę branży przetwórczej, która co roku manipuluje rynkiem. Rok 2021 to kolejny przykład, gdzie po kilku latach sztucznie zawyżanych cen porzeczek czerwonych i wzrostu nasadzeń, branża odzyskuje inwestycje w postaci niemalże darmowego surowca.
– Najgorsze jest to, że nawet w dzień skupu nie znamy cen po jakich sprzedamy owoce – dodaje. Najbardziej kuriozalne są sytuacje, gdy pobieramy rano opakowania z przetwórni, a pracownicy odpowiedzialni za zakup nie mogą nam powiedzieć za ile dziś sprzedamy owoce. Najwyższy czas pokazać wspólny sprzeciw wobec takich praktyk.