W momencie, kiedy krajowa produkcja jest jeszcze bardzo mała (owoce ze szklarni), pojawia się spora ilość importowanych truskawek. Obok owoców z Grecji, do Polski trafiają także truskawki z Holandii.
Obok truskawek z Grecji na krajowy rynek trafiają także truskawki z Holandii. Są to owoce pochodzące z produkcji szklarniowej. Z tym, że na nasz rynek trafiają z Niderlandów przede wszystkim truskawki drugiej klasy. Ceny wahają się od 8 do 9 zł za kilogram. Na rynku znajdziemy także owoce z Holandii pierwszej klasy.
Moment sezonu w jakim jesteśmy sprawia, że owoce pierwszej klasy z Grecji są tylko nieznacznie droższe od owoców drugiej klasy z Holandii. Różnica w cenie mieści się praktycznie w 2 – 3 zł na kilogramie. Wynika to z faktu, że greckie owoce pochodzą z upraw gruntowych. Niemniej importerzy przekazują nam, że dopóki znacząco nie poprawi się pogoda, to handel uliczny nie ruszy „pełną parą”. W związku z tym, w porównaniu z ubiegłymi latami popyt na importowane truskawki jest na nieco niższym poziomie.
Warto zawczasu przestrzegać konsumentów przed procederem sprzedaży truskawek z importu jako truskawek krajowych, po przesypaniu ich w tradycyjne, polskie łubianki. Proceder ma miejsce od wielu lat w kwietniu i maju. O ile importerzy i hurtownicy w przejrzysty sposób informują o kraju pochodzenia, to w przypadku sprzedaży detalicznej raczej jest to rzadkość. Oczywiście, trudno tolerować takie praktyki…
Jeśli spojrzymy na rynki hurtowe, w marcu i kwietniu zdecydowana większość owoców pochodzi z Grecji. Krajowi importerzy od lat współpracują z tamtejszymi producentami, przede wszystkim ze względu na ceny, które są niższe od owoców z Hiszpanii czy Włoch, które w naszym kraju występują w mniejszych ilościach. Niemniej w przypadku południa Europy importujemy truskawki pierwszej klasy. W przypadku zachodu Europy – truskawki klasy drugiej. Fakt ten jest od lat uznawany za potwierdzenie tezy o „Europie dwóch prędkości” czy traktowania polskiego rynku jako miejsca zbytu dla towarów niższej jakości.