Presja ze strony parcha jabłoni mogłaby być znacznie większa, gdyby nie temperatura, która nieco ogranicza skalę wysiewów. W ostatnich dniach wysiewy miały miejsce prawie co drugi dzień. Doszło także do infekcji. Wielu sadowników wykonuje właśnie zabiegi interwencyjne.
Zagrożenie ze strony parcha jabłoni notowane było już w ubiegłym tygodniu (mowa o lokalizacji w centralnej części kraju). Nie były one jednak duże, a wszystko zależało od temperatury. Wysiewy były rzecz jasna związane z opadami deszczu, których nie brakowało i nie brakuje. 12 i 15 kwietnia również obserwowane były wysiewy o niedużym nasileniu. Powodowały je specyficzne warunki, czyli bardzo wysoka wilgotność i długi okresu zwilżenia liścia.
17 kwietnia zanotowany był już wysiew w granicach od 1000 do 1500 askospor na metr sześcienny powietrza. Z punktu widzenia rozwoju choroby warunki do wysiewania były dobre (częste opady), przeszkodą natomiast temperatura poniżej 10 stopni, która ogranicza skalę infekcji. W zależności od lokalizacji pojawiało się jednak ryzyko infekcji na poziomie niskim i średnim.
Niestety, również aktualny przebieg warunków pogodowych wymusza na sadownikach dokładną obserwację sytuacji i szybką reakcję.
Ostatnie opady deszczu doprowadziły w niektórych lokalizacjach do infekcji, dlatego w zależności od tego jak dawno wykonany był ostatni zabieg oraz od ilości opadów, które mogły zmyć fungicydy, po ustąpieniu opadów w wielu przypadkach sadownicy zdecydowali się na wykonanie zabiegu interwencyjnego.
Niestety, w roku takim jak ten, na pewno wielu sadowników liczyło na nieco spokojniejszą sytuację z parchem. Tymczasem częste opady komplikują ochronę i wymuszają zabiegi…