Za nami dwie noce z przymrozkami. Sadownicy w całym kraju obawiali się ich skutków, ponieważ kilka gatunków rozpoczęło już kwitnienie.
Wydaje się, że największe znaczenie miała wysoka w ostatnich dniach wilgotność powietrza. Dzięki temu temperatury spadły najczęściej do poziomu -1/-3 stopni. Ponadto ujemne temperatury nie trwały zbyt długo. Przy niedoborze opadów i niskiej wilgotności sytuacja mogłaby być znacznie bardziej niebezpieczna dla kwitnących drzew. Wówczas zapewne notowalibyśmy znaczące uszkodzenia.
Pomogło także częściowe zachmurzenie. Na przykład w gminie Mogielnica w nocy z czwartku na piątek temperatura obniżała się dość szybko, żeby o 2:00 w nocy spaść już poniżej zera. Jednak większe zachmurzenie, które pojawiło się w tym czasie, zatrzymało proces i o wschodzie słońca zanotowano +1,60 stopnia.
Warto zaznaczyć, że lokalnie w sadach mimo wszystko doszło do uszkodzeń. Najbardziej narażone były czereśnie, które są już w pełni kwitnienia. Po ostatnich dwóch nocach sadownicy notują kolejne uszkodzenia dobrze widoczne na słupkach kwiatów. Pierwsze straty wyrządziły jednak spadki temperatur z końca marca. Wówczas lokalnie zanotowano nawet poniżej -7 stopni.
W obawie przed utratą plonów część sadowników zdecydowała się na ochronę sadów przed przymrozkami. Producenci czereśni ogrzewali sady piecykami sadowniczymi, a producenci jabłoni i grusz lokalnie włączali systemy zraszania nadkoronowego.
Minimalne temperatury zanotowane w środę o poranku (27.04.2023)
O żadnych stratach nowy być nie może.
To nawet nie jest przerzedzenie.