Import czereśni nie zwalnia nawet w szczycie sezonu. Ceny na rynkach hurtowych spadają również dzięki marketom, które nie zawsze zaopatrują się w krajowe owoce. Trudno dziwić się złym nastrojom producentów.
– Rynki hurtowe są pełne krajowych czereśni, a markety i hurtownicy dalej importują bez opamiętania – mówi jeden z sadowników, który wczoraj sprzedawał swoje czereśnie na rynku w Broniszach. Informował nas również o trudnej sytuacji w handlu czereśniami. Podaż owoców była i jest bardzo duża. Czereśnie zajmowały na rynku w Broniszach niemal 3 alejki i popularną „poprzeczkę”, co najlepiej świadczy o ich dużej podaży. Niemniej obserwując to, co dzieje się na halach można odnieść wrażenie, że to nadal za mało, ponieważ stale przyjeżdżają kolejne partie czereśni z importu…
Nasz rozmówca był wczoraj świadkiem rozładunku jednego z wielu TIR-ów z czereśniami z Grecji. Nie kryje swojego oburzenia sytuacją. Sadownicy nierzadko nie są w stanie sprzedać swoich plonów, a na rynek „bez opamiętania” importowane są owoce z zagranicy. Nasz rozmówca pyta retorycznie „gdzie jest granica?”
Owoce (w tym przypadku) z Grecji były zdaniem naszego rozmówcy przeciętnej jakości. Czereśnie były przede wszystkim miękkie i zdarzały się też częste uszkodzenia zewnętrzne. Sadownik jest zdania, że nie mogą one równać się jakością z krajową Kordią zerwaną przed kilkoma czy kilkunastoma godzinami. Niemniej kosztują u hurtowników 10 zł za kilogram.
Jakby tego było mało sieci marketów, które działają na terenie naszego kraju również sprzedają importowane czereśnie. Zdarzają się przypadki, że i tu jakość budzi wiele zastrzeżeń. W związku z powyższym ceny czereśni na rynku w Broniszach wahają się od 3,00 do 7,00 zł za kilogram. Ta najwyższa cena dotyczy Kordii wysokiej jakości. Na rynku w Sandomierzu ceny transakcyjne niestety są jeszcze niższe. Ceny skupu spadły w wybranych podmiotach nawet do 3,00 zł za kilogram.
Nie ma granicy.czeresnie są bezcenne.sadownok zbierze i odda za każdą cenę.3 zł to koszt zbioru i wjazdu na rynek.gdzie sens to zbierać????
Minimum 7 żeby na chipsy zostało.
Polscy sadownicy to idioci bo inaczej tego nie można określić.pracownik ma więcej niż gospodarz