Upały sprawiają, że kilka odmian czereśni dojrzewa równocześnie. Nadal importowane są duże ilości tych owoców z południa kontynentu, co także wpływa na spadki. W efekcie podaż się skumulowała i możemy już mówić o chwilowym „czereśniowym dołku”.
Jak informują nas sadownicy na krakowskich Rybitwach podaż czereśni jest bardzo duża. Romowie, jak co roku oferują importowane czereśnie (głównie) odmiany Carmen. Owoce są sprzedawane nawet po 4,50 – 5,00 zł/kg. Równocześnie krajowi producenci mają problemy ze sprzedażą swoich owoców po 6,00 – 7,00 zł/kg. Wobec czego są zmuszeni do obniżek.
Producenci czereśni są zażenowani powtarzającą się od lat sytuacją. Po raz kolejny tańszy import w szczycie sezonu zaniża ceny i komplikuje sprzedaż krajowych owoców. Sadownicy postulują o kontrole sprzedających na rynku Romów. Zwłaszcza wobec ostatnich kontroli rolników przez Sanepid w województwie Małopolskim oraz kontroli Urzędu Celno-Skarbowego na targowisku w Nowym Przybojewie. Sanepid kontroluje polskich producentów. A co z importem?
Jeden z producentów informuje, że sprzedaje się import, a krajowi producenci tylko się temu przyglądają. Pan Piotr jest zdania, że najbliższy tydzień będzie dla lokalnych producentów niezwykle trudny. Podaż importowanych czereśni jest bardzo duża. Nie inaczej jest na rynku hurtowym we Wrocławiu. Tam również sadownicy mają do czynienia ze znacznym importem i mają trudności ze sprzedażą.