Obecnie w handlu owocami deserowymi, największą zmorą sadowników są terminy płatności. 60 dni stało się smutnym standardem, a bywają i dłuższe terminy. Dobrze, gdy pieniądze w ogóle zostaną wypłacone.
Obecnie w handlu owocami deserowymi, największą zmorą sadowników są terminy płatności. 60 dni stało się smutnym standardem, a bywają i dłuższe terminy. Dobrze, gdy pieniądze w ogóle zostaną wypłacone.
Niestety, mamy w branży coraz więcej upadłości, czy spółek z ograniczoną odpowiedzialnością, przez które rolnicy zostają bez pieniędzy. Prawo jest „dziurawe” a prezesi nigdy nie bankrutują. Czy można temu zaradzić?
Ciekawym pomysłem, jest ten proponowany przez PZZR „Wyzwolenie”. Podczas nagrania programu Interwencja w sprawie oszukanych rolników z okolic Grójca, przestawił go Dominik Poszywała, działacz związku.
Miał by to być fundusz gwarancyjny, działający na podobieństwo, tego jaki znamy systemie bankowym. Wszystkie działające w Polsce banki się na niego składają, a w przypadku upadłości jednego z nich, klienci upadającego banku nie zostają bez swoich aktywów. W branży owocowo – warzywnej miałoby to działać na tej samej zasadzie. Wszyscy uczestnicy rynku – pośrednicy, wpłacają roczną, czy miesięczną składkę na takowy fundusz. W przypadku bankructwa jednego z podmiotów, rolnicy otrzymują należności za dostarczone płody rolne z funduszu.
Inną metodą mogłoby być wpłacanie jakiegoś małego procenta z każdej faktury na wyżej wymieniony fundusz. Tak jak działa to w przypadku funduszu promocji owoców i warzyw.
Zdaniem pomysłodawców, mechanizm taki byłby najprostszym rozwiązaniem na plagę upadłości i niewypłacalności pośredników w handlu owocowo – warzywnym. Byłby realną gwarancją dla rolników, ażeby nie zostawali bez pieniędzy w przypadkach bankructw.
Karol Pajewski