Kiedy nauczymy się, jak dobra jest ochrona rodzimej produkcji?

Truskawki - Rynek Hurtowe Bronisze - 02.03.2020

Postulaty ochrony rodzimego rynku przed nadmiernym importem często są krytykowane przez pośredników czy rolników o bardziej liberalnych poglądach. Jeśli uświadomimy sobie, jak duże korzyści da gospodarki niesie ograniczanie importu kosztem krajowej produkcji, to być może wielu z nas zmieni na ten temat zdanie. W końcu wiele krajów Europy Zachodniej nie robi tego bez powodu…

Zacznijmy od tego, że nie zamierzam ślepo krytykować importu z zasady. Generalizowanie zawsze uważam za coś jednoznacznie złego. Sam import natomiast nie jest jednoznacznie zjawiskiem negatywnym. Import jest konieczny, aby zdobywać kontakty i budować relacje handlowe. Trzeba importować również owoce w okresach bardzo małej podaży krajowych produktów. Trzeba również importować owoce tropikalne, na które jest na naszym rynku popyt.

Nie należy natomiast importować owoców i warzyw w szczycie ich zbiorów. A w przypadku wielu owoców i warzyw uprawianych w Polsce ma miejsce przysłowiowe „wożenie drewna do lasu”. Co więcej, nikt się na nas nie obrazi, jeśli podziękujemy za truskawki od drugiej połowy maja, do pierwszej połowy lipca. Czy my obrażamy się na Włochów i zaprzestajemy relacji handlowych, dlatego, że nie kupują naszych jabłek?

Analizując polskie przepisy w powyższym zakresie można odnieść wrażenie, że rządzący nie do końca rozumieją mechanizmy rynkowe oraz to, jakie korzyści dla gospodarki daje ochrona rodzimego rynku. Przy dużym imporcie zarabia wąskie grono przedsiębiorców – importerzy, hurtownicy i detaliści. Kiedy nie byliśmy w UE zarabiał także (na cłach) skarb państwa.

W przypadku ochrony krajowej produkcji rolnej i jej priorytetowego miejsca w handlu, odpowiednie przepisy mogą dać ogromny impuls do rozwoju gospodarki. Rolnik, warzywnik czy sadownik inwestuje pieniądze w kraju, buduje szklarnie, tunele czy konstrukcje sadownicze w kraju. Zarabiają na tym wyspecjalizowane firmy, które również inwestują w kraju. Producenci zużywają środki ochrony roślin i nawozy. Zarabiają na tym hurtownie i importerzy lub krajowi producenci. Przy każdym z powyższych zatrudnienie znajdują tysiące Polaków. W skali kraju rolniczego, jak Polska mówimy o ogromnych kwotach, które krążą w naszej gospodarce. W efekcie zyskują kolejne nie-rolnicze gałęzie gospodarki.

Warto również spojrzeć na inne kraje, które bardzo aktywnie chronią swój rynek rolny. W tej materii, przykładem godnym naśladowania jest Francja, gdzie krajowe produkty mają absolutny priorytet w handlu. Służby aktywnie wprowadzają przepisy ograniczające import owoców i warzyw spoza UE, oraz likwidują i każą proceder podrabiania kraju pochodzenia. Można zapytać po raz kolejny: czy w związku z tym ktoś się obraża na Francuzów?

Na koniec warto przypomnieć stary, przedwojenny, propagandowy plakat z hasłem „czeka Cię nędza, bo kupiłeś towar importowany (…)” Jak widać nasi dziadowie również doskonale wiedzieli, jakie korzyści dla kraju niesie patriotyzm gospodarczy…

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here