– Musimy sadzić nowe odmiany, zdobywać rynki i szybko dostosowywać do zmieniających się warunków – przekonywał Zbigniew Rewera podczas 31 Spotkania Sadowniczego w Sandomierzu. Ponadto, gość debaty zachęcał do rozdzielenia produkcji na deserową i przemysłową w ramach pojedynczego gospodarstwa sadowniczego.
Głównym punktem konferencji sadowniczej, która tradycyjnie towarzyszy Spotkaniu Sadowniczemu, była debata na temat organizacji rynku jabłek w Polsce. Uczestnicy dyskutowali o tym, skąd wynika tak trudna sytuacja w branży sadowniczej, jak ją poprawić i co może dziać się w kolejnych latach. Prelegenci reprezentowali różne punkty widzenia, a tym samym cały przekrój branży sadowniczej. W debacie udział wzięli zarówno sadownicy indywidualni, sadownicy zrzeszeni w grupach, eksporterzy, jak i szefowie grup producenckich.
Zdaniem wieloletniego prezesa grupy producenckiej Refal, Zbigniewa Rewery, problemy polskiego sadownictwa wynikają w pierwszej kolejności z braku rynków zbytu i możliwości eksportowych w stosunku do potencjału produkcyjnego kraju. Niezaprzeczalnym faktem jest to, że jabłek w kraju mamy zwyczajnie za dużo.
Gość debaty kontynuował, że w miarę upływu lat wymagania odbiorców na świecie są coraz wyższe. Dziś sortujemy jabłka nierzadko co trzy milimetry, a także pod względem wybarwienia. Przygotowanie zamówionej partii o wyszczególnionych wymaganiach nie jest możliwe w małym czy średnim gospodarstwie bez najbardziej zaawansowanych w maszyn. Ale mogą to zrobić organizacje producentów. – Bardzo dobrze się stało, że powstały grupy producenckie. Bez nich nie mielibyśmy odpowiedniej infrastruktury, a co za tym idzie możliwości, żeby wysyłać jabłka na dalekie rynki – mówił.
– Kolejna kwestia to liczba odmian. Mamy bardzo dużo odmian, które powiedzmy sobie szczerze, są na świecie „niesprzedawalne” – kontynuował pan Rewera. Kiedyś wprowadzanie kolejnych nowych odmian stymulowało produkcję, handel i konsumpcję. Czasy się zmieniły i dziś tego nie potrzebujemy. Potrzebujemy natomiast kilku odmian o maksymalnie zbliżonych parametrach jakościowych. Pojawiają się głosy, że Gali za kilka lat możemy mieć w Polsce za dużo, może się to okazać prawdą, natomiast na dzień dzisiejszy dobrze byłoby, gdybyśmy mieli jej w chłodniach znacznie więcej. Przykład Gali jest najlepszym dowodem na to, jak złożona jest sytuacja w Polskim sadownictwie.
Ponadto Zbigniew Rewera zachęcał do rozdzielenia produkcji w ramach własnego gospodarstwa. – Jeśli na rynku mamy zbyt dużo „niechodliwych” odmian to nie oferujmy ich na rynku deserowym – kontynuował. Gość debaty zachęcał do ograniczenia ochrony w części sadów do takiego stopnia, aby jabłka z danych kwater nadawały się wyłącznie do przetwórstwa. Zaoszczędzone w ten sposób pieniądze można lepiej spożytkować wydając je na lepszą ochronę i nawożenie tych najcenniejszych odmian, których poszukują handlowcy.