Ceny jabłek bardzo szybko idą w górę. W dużej mierze transakcje dotyczą sprzedaży za wagę w skrzyni i płatności „przy kole”. W trakcie sezonu sadownicy bardzo często mają zastrzeżenia co do wyników sortowania, jednak okazuje się, że niekiedy i pośrednik może sporo stracić…
Wraz ze wzrostem popytu na jabłka deserowe, nieco spadły wymagania. Okres wzrostów cen to czas, gdy można sprzedać odmiany mniej poszukiwane, bądź jabłko nieco gorszej jakości. Jednak bywa, że partia jabłek nie jest jednolita i po dokładnym sprawdzeniu towaru, okazuje się, że zakupione owoce były bardzo „przystrojone”. Taka sytuacja dotknęła pośrednika z którym rozmawialiśmy.
Transakcja dotyczyła kilkuset skrzyniopalet Idareda kupionych za wagę w skrzyni. Po rozmowie telefonicznej doszło do spotkania i oględzin jabłek w gospodarstwie sprzedającego. Po rozgazowaniu, obie strony dobijały targu podczas oglądania jabłek. Wszystko było w porządku, towar odpowiadał kupującemu i postanowił je nabyć. Przyjęto cenę 1,50 zł (było to w ubiegłym tygodniu) za 320 kg w skrzyniopalecie. Kupujący zapłacił „na kole”, czyli szybkim przelewem za całą partię z góry.
Pierwsze transporty, jakie przyjechały na miejsce sortowania i pakowania były takie, jakie oglądano w gospodarstwie. Jednak pozostałe transporty nie spełniały już wymagań. Były to jabłka po mrozowe, mocno spłaszczone, bądź z bardzo dużą ilością ordzawień. Nie były to owoce nadające się do sprzedaży jako deserowe.
Zdaniem odbiorcy, sadownik celowo poprzestawiał skrzynie w komorze po rozgazowaniu. Dwie ciężarówki diametralnie różniły się jakością. Jabłka z tych dostaw na pewno nie były warte uzgodnionej ceny.
Odbiorca zapłacił za wszystko z góry. Właśnie z tego powodu nie chce podejmować prób reklamacji czy nawet mediacji. Obawia się, że każda taka próba zostanie skwitowana słowami „przecież oglądał pan jabłka”. Trudno się nie zgodzić z tym argumentem.
Co sądzicie o takich przypadkach?
Pośrednik i tak da sobie rade i wyjdzie na swoje . Prawidłowo powinien stać i ogladac wszystko co ładuje wtedy nie zarzucił by że cos jest złe
W nocy wysyła się dwóch Ukraińców i pali sie pali się ognisty płomień… Tak się uczy uczciwości wieśniaków..
Nosił wilk razy kilka ponieśli i wilka!!!! ???
Pałę brać i nap… oszusta niech się złamas nauczy na przyszłość
Winny oczywiście jest (Oszust) inna jakość inna cena,ja bym żądał zwrotu pieniędzy lub dostarczenie odpowiedniej jakości towaru .
Nie jest sztuką raz „dobrze” sprzedać, sztuką jest co roku dobrze sprzedawać. Na opinie o sobie pracuje się ciężko latami, jak ktoś sam siebie nie szanuje niech się nie dziwi, że nikt go nie szanuje. Oszustów gonić.
Trafił Polak na Polaka…
W tym biznesie dalekowzroczność kończy się na sezonie. Niewielu myśli o długofalowej współpracy opartej na jakości i cenie. Zarobić, to nie znaczy wydymać i dotyczy to tak jednych, jak i drugich.
Zdarza się, że od sadownika do finalnego odbiorcy, po drodze stoi 5-ciu pośredników. To jest temat do rozgryzienia, bo tu jest źródło problemu – sadownik walczy o przetrwanie, a pośrednik o marżę na następnym pośredniku zamiast na odbiorcy finalnym. W efekcie, po pięciu pośrednikach, jabłko deserowe ma wartość 4€, a od sadownika wychodzi po 1,5PLN. To samo jest z jabłkiem przemysłowym.
Nie umiecie się dogadać, a przede wszystkim wziąć kalkulator do ręki i na chłodno przeliczyć opłacalność biznesu. Wolicie się dymać, aby „wincyj” wziąć kapusty – tyle w temacie.
I bardzo dobrze zrobił sadownik, jak w zeszłym roku się pastwili handlarze nad sadownikami to było dobrze…. Wzeszły rok nauczył ludzi że bez przystrojenia skrzyń ciężko sprzedać za godziwe pieniądze. A po 1,5 zł to bardzo tanio kupił więc i tak wyjdzie na tym, bo już jest 2, 2 za wagę. Jak raz handlarz wyjdzie na 0 to z głodu nie umrze. A sadownik który cały rok pracuje na jeden plon to co innego..