Podczas gdy w Polsce nadal dyskutujemy o umowach kontraktacyjnych, węgierscy sadownicy w przypadku wiśni mieli czas na ich podpisanie do 15 maja. Cały proces nadzoruje „Nébih” czyli Krajowe Biuro (Urząd) do spraw bezpieczeństwa żywnościowego. Przepisy zakładają zakontraktowanie co najmniej 60% produkcji, a za niedotrzymanie warunków umowy grożą kary dla obu stron.
Umowy są również zawierane w przypadku jabłek przemysłowych. Termin 15 maja, dotyczy wiśni przemysłowych, zatem wyprzedza rozpoczęcie zbiorów o równy miesiąc. Węgrzy rozpoczynają sezon wiśniowy około 15 czerwca. Zgodnie z węgierskimi przepisami, prawo wymaga zawarcia w umowie tonażu i ceny na piśmie. Jak podaje urząd, treść dokumentu jest zdefiniowana w rozporządzeniu Unii Europejskiej.
Ponadto ustawa nakazuje podmiotom, które przetwarzają ponad 100 ton owoców w sezonie zakontraktować co najmniej 60% swojego zapotrzebowania. W przypadku mniejszych przetwórni, wystarcza zawarcie umowy w dniu dostawy.
Wspomniany wyżej urząd przestrzega, że za nie wywiązywanie się z umów grożą kary. Mogą one wynieść od 10 000 HUF do 50 000 000 HUF, czyli od równowartości 128 zł do 643 000 zł. Jako podstawę prawną wymienia się krajową ustawę o organizacji rynków rolnych z 2015 roku, oraz Artykuł 168 1308/2013 / UE.
Urząd potwierdza w wiadomości e-mail, że umowy kontraktacyjne zawierane są z producentami.
Jak widać, można w Unii Europejskiej zawierać umowy kontraktacyjne i nie kończy się to bankructwem ani producentów, ani przetwórców. Węgry nadal są bardzo konkurencyjnym producentem płodów rolnych. Z punktu widzenia polskiego sadownictwa, szczególnie chodzi tu o wiśnie (trzeci producent w Europie). Wprowadzenie kontraktacji owoców przemysłowych utknęło na razie w Polsce w martwym punkcie.
Źródło: agrargazat
Ciekawe,jak by wyszli na tym polscy producenci truskawek z powodu braku zrywaczy z Ukrainy w sytuacji gdy formalnie nie ma zakazu przyjazdu pracownikow z tego panstwa.