W ostatnich latach sprzedaż śliwek po przechowaniu w chłodni była zdecydowanie udana. Nauczeni tym doświadczeniem sadownicy tak samo podeszli do tego sezonu. Jednak analiza cen i popytu ukazuje, że w tym roku nie była to najlepsza strategia, szczególnie jeśli chodzi o koniec okresu sprzedaży.
Główny Urząd Statystyczny ocenił tegoroczne zbiory śliwek na około 90 000 ton. Mieliśmy więc do czynienia z 5% spadkiem względem ubiegłorocznej produkcji. Sprzedaż powinna być zatem teoretycznie łatwiejsza, a ceny nieco wyższe. Tak jednak nie było. Czy zatem zawinił słabszy popyt?
Sadownicy sprzedający na rynkach hurtowych zauważali znacznie mniejszy popyt na śliwki szczególnie w drugiej połowie października. Ich zdaniem mniejszy popyt był powodem nawarstwiania się towaru na rynku, co blokowało to wzrosty cen.
Nie mamy jednak danych na temat tonażu śliwek, jaki trafiły do chłodni. Mogłoby się bowiem okazać, że obserwując ubiegłe lata w tym roku więcej sadowników zdecydowało się na ich przechowanie. W związku z tym podaż śliwek w październiku również miałaby znaczenie w kwestii cen i płynności w handlu.
Wykres przedstawia ceny śliwek w czasie, od początku września do chwili obecnej. Na wykresie widzimy wyraźny dołek w drugiej połowie września. Jest to skumulowanie podaży ostatnich śliwek z drzew oraz oferowanych w tym samym czasie owoców z chłodni.
Koniec dostaw z sadów to przełom września i października. W tym momencie widać wyraźny wzrost cen. Przede wszystkim odmian wielkoowocowych – President, TopHit i innych. Wzrosty, które widzimy obecnie, nie są znaczące względem październikowych cen śliwek. Ponadto są również niższe od cen ostatnich partii śliwek w ubiegłym roku. W 2019 koniec października to od 5,00 do 6,00 zł za kilogram i płynny handel.
Głównym wnioskiem, jaki płynie z analizy cen hurtowych jest to, że strategia jak najdłuższego przechowania w tym roku zdecydowanie się nie opłaciła. Biorąc pod uwagę ceny zbytu i odsetek odrzucanych owoców, lepszą decyzją była sprzedaż w pierwszej połowie października.