Postulowany mechanizm wycofania jabłek z rynku ma zarówno zwolenników, jak i przeciwników. Dla innych jego ocena nie jest jednoznaczna i nadal mają obawy przed skutkami.
– Na początku zdecydowanie negatywnie patrzyłem na możliwość wprowadzenia takiego mechanizmu – mówi Sebastian Anyszkiewicz, jeden z liderów sadowniczej Agrounii. Jak dodaje, chociaż cały czas mówimy o mechanizmie wycofania, tak naprawdę te jabłka nie będą wycofane, ponieważ znajdą się fizycznie na rynku i istnieje prawdopodobieństwo, że oprócz doraźnej pomocy finansowej, jeszcze bardziej pogorszą sytuację na rynku.
„Każdy kij ma dwa końce” i do podobnych konkluzji dochodzi nasz rozmówca. – Nasz rynek jest tak zdestabilizowany i jest w tak fatalnej kondycji, że z drugiej strony powoli dochodzę do wniosku, że bezpłatna dystrybucja nie może mu już bardziej zaszkodzić – dodaje. Co więcej może być ona jedyną, realną formą pomocy pod pewnymi warunkami.
– Moim zdaniem, żeby uratować ten sezon i móc wznowić produkcję potrzebna jest szybka utylizacja z dużym limitem, albo wznowienie kontaktów handlowych z Białorusią – jak dodaje pan Sebastian, ten drugi postulat to już wielka polityka, na którą nie mamy wpływu. Ponadto nasz rozmówca uważa, że wycofywane z rynku powinny być wyłącznie jabłka pierwszej klasy. Dopiero wówczas sytuacja na rynku może nieco się poprawić.
– Bez wątpienia lepszym rozwiązaniem jest utylizacja, która sprawia, że tych jabłek nie będzie fizycznie na rynku – kontynuuje Sebastian Anyszkiewicz. Z tego co wiem, są raczej znikome szanse na jej wprowadzenie. Nasz rozmówca zastanawia się także czy można w nieskończoność produkować za dużo i stale oczekiwać pomocy? Zdecydowanie krytykuje takie podejście do produkcji. Tego typu mechanizmy owszem, powinny być wprowadzane raz na dekadę w kryzysowej sytuacji. – Niemniej kluczem jest dostosowanie produkcji do realiów rynkowych i czerpanie dochodów z produkcji, a nie z dotacji i pomocy państwa – podsumowuje p. Sebastian.
Doplaty dopłaty.nie powinno ich być i pisze to jako sadownik.dostosowac produkcję?A czy pan Sebastian sadzil za pieniądze unijne?niech się uderzy w pierś i uczciwie przyzna czy korzystał z prowow dosadzajac kolejne hektary czy wymieniając nasadzenia.
Wycofywaniem z rynku jabłek, komuś jest robione miejsce w biznesie. Importerom? Rynek nie trawi próżni.