Temat przedwczesnych dostaw kolejnych odmian jabłek na rynek poruszaliśmy już kilkukrotnie. Większość Czytelników podziela zdanie, że takie zjawisko przynosi tylko negatywne konsekwencje. W komentarzach pojawił się jednak inny punkt widzenia, który mówi o sytuacji, kiedy to kupujący oczekuje danej odmiany, nawet zanim ta na dobre dojrzeje…
Zagadnienie tradycyjnie rozpoczęło się w tym sezonie od Pirosa. Pierwsze partie trafiały na rynek już 20 lipca. Z kolei od kilku dni na rynkach hurtowych dostępne są odmiany Lobo i Boskoop oraz gruszka Konferencja. Jabłka kosztują przeważnie 3,00, a gruszki niemal 5,00 zł/kg w hurcie.
Sadownicy, którzy sprzedają swoje jabłka na rynku w Broniszach, informują nas, że już w niedzielę można było spotkać w ofercie Lobo. Z kolei Boskoop był sprzedawany już w ubiegłym tygodniu. Płynna sprzedaż letnich odmian oraz ich stabilne ceny sprawiają, że coraz częściej to nabywcy, czy sprzedający z „drugiej ręki”, dopytywali lub zamawiali u sadowników pierwsze, nieduże partie jabłek.
Większość sadowników zdecydowanie negatywnie odnosi się do zbyt wczesnej sprzedaży poszczególnych odmian. Przeciwnicy twierdzą, że przynosi to negatywne skutki dla ogólnej konsumpcji jabłek. Jednak w tym konkretnym przypadku powinniśmy spojrzeć na zagadnienie z perspektywy ekonomii.
Jeśli na rynku notowany jest popyt, a my możemy go zaspokoić, to powinniśmy to zrobić. Właśnie z takiego założenia wychodzą sadownicy, który zbyt wcześnie, ale jednak kierują się w handlu prawami rynkowymi. Podobne podejście mają przedsiębiorcy, którzy w tym tygodniu zrealizowali pierwsze, nieduże zamówienia na gruszkę Konferencję ze strony sieci marketów.
W podobnym tonie nierzadko wypowiadają się eksporterzy i szefowie grup producenckich. Jeśli cena nas satysfakcjonuje i jest nabywca, to należy owoce sprzedać, nawet w przypadku trendu wzrostowego cen. Zgodnie z tym podejściem do sprzedaży, nie należy czekać na wzrost cen, aby chętny na nasze jabłka nabywca nie zakupił ich gdzieś indziej.
Z drugiej strony niezmiennie pojawia się mocny argument zniechęcania konsumentów do ponownych zakupów… Wydaje się, że jest to argument decydujący…