Przez ostatnie 5 lat serbska produkcja ogrodnicza straciła nieco na konkurencyjności. Przede wszystkim z powodu braku pracowników.
W kontekście „owocowej” konkurencji spoza Unii Europejskiej dyskutujemy głównie o Ukrainie, Turcji, Serbii i Mołdawii. Skupmy się na Serbii, w której coraz bardziej brakuje rąk do pracy w ogrodnictwie. Zapewne wielu Czytelników zaskoczy fakt, że już w ubiegłym roku zatrudniano tam przy zbiorach pracowników z Indii i Bangladeszu.
Dziś serbscy sadownicy i największe firmy posiadające kilkusethektarowe sady muszą zapłacić od 145 do 180 zł dniówki. Stawka dotyczy 10 godzin pracy. Jest co prawda nadal nieco niższa niż w Polsce, niemniej z roku na rok producenci płacą coraz więcej. To efekt ogromnych zagranicznych inwestycji, w których pracę znajdują dziesiątki tysięcy Serbów.
Jest jeszcze kwestia cen paliw. Pomimo importu paliw z Rosji, średnie stawki są wyższe niż w Polsce. Dziś średnia cena litra ON w Polsce to 5,98 zł/kg, a Serbii 6,88 zł/kg. Różnice na niekorzyść Serbii były jeszcze większe w czerwcu, gdy odwiedziliśmy kraj. Teoretycznie powinno być taniej, a jest prawie złotówkę drożej. Niestety, nie znamy dokładnych przyczyn zjawiska. Z drugiej strony, nieco niższe są tam ceny nawozów i środków ochrony roślin. Mówimy tu jednak o maksymalnie kilku czy kilkunastu procentach.
Kraj nie jest członkiem UE, ale duża część społeczeństwa nastawiona jest proeuropejsko. Serbia w UE musiałaby zaimplementować również wytyczne względem rolnictwa. Z drugiej strony również nie będąc we Wspólnocie powoli rosną tam koszty produkcji…