Co by było gdyby… ograniczyć masowy import śliwek z zagranicy przez lokalne firmy i grupy producenckie i skupować śliwki tylko od polskich producentów? Jak wpłynęłoby to na handel i ceny krajowych owoców?
Zacznijmy od samych liczb. W ubiegłym roku do naszego kraju pośrednicy sprowadzili 6732 ton śliwek spoza UE i 15 945 ton z UE. Razem daje to 22 677 ton świeżych śliwek. Przy zbiorach na poziomie 110 000 ton import stanowi dodatkowe 20% zebranego wolumenu. Import jest kroplą w morzu? Należy stanowczo zaprzeczyć, ponieważ sprowadzenie takiej ilości owoców tuż przed szczytem zbiorów polskich śliwek doprowadza do dramatycznego spadku cen i popytu!
Odwołajmy się przez chwilę do aktualnej sytuacji. Na rynek trafiają pierwsze odmiany śliwek. Ceny? 2,00 zł/kg, a na niektórych rynkach są praktycznie niesprzedawalne. Powód? Masowy import z zagranicy, przede wszystkim z Mołdawii i Serbii tradycyjnie na tuż przed początkiem zbiorów w kraju. Historia uczy nas, że również lokalne firmy i grupy sprowadzają ogromne ilości śliwek z zagranicy. Jak tłumaczą, muszą zapewnić ciągłość dostaw do marketów.
Jaki mamy tego efekt? Krajowe śliwki osiągają znacznie niższe ceny niż to możliwe. Trudno się dziwić, że tak jest skoro na ryku mamy w bród łatwo dostępnego towaru. Nie istnieje wyczekiwanie na krajowe owoce, skoro nie brakuje śliwek z pełni zagranicznych zbiorów.
Dostęp do szczegółowych danych dotyczących wielkości importu pozwala również na łatwe zdyskredytowanie argumentu, że za niskie ceny polskich śliwek odpowiada nadprodukcja i brak popytu. Jak widać musimy importować by sprostać potrzebom rynku… Import jest tym bardziej zastanawiający w przypadku, gdy jakaś część plonów nie zostaje zebrana. Takie sytuacje zdarzają się co roku.
Czy polscy sadownicy mogliby oczekiwać solidarności? Oczywiście, mogliby, jednak jak widać liczy się interes. Z jednej strony trudno się dziwić, bo rosną koszty utrzymania firm, ale z drugiej strony rosną też koszty produkcji, nawozów i siły roboczej… Łatwiej jest zamówić kilka tirów serbskiej śliwki, trudniej skompletować dostawę do marketów od lokalnych producentów. Powstaje pytanie gdzie ta droga nas zaprowadzi…
No i tu rodzi się pytanie, dlaczego nie działa import w przypadku cukru, skoro tańszy dostępny jest zagranicą?