Czy handel za wagę w skrzyni będzie kiedyś standardem?

jabłka w skrzyniach

Handel za wagę w skrzyni. Temat trudny, budzący wiele emocji, ale jednocześnie temat obok którego nie da się przejść obojętnie. Niestety, w naszym kraju jak na razie ta forma sprzedaży funkcjonuje w bardzo nieregularny sposób. Jednak widać, że polscy sadownicy coraz częściej właśnie tej formy oczekują i jest ona coraz częściej spotykana. Nadal jednak nie jest standardem. Czy to się kiedyś zmieni?

Aby z sukcesami kupować i sprzedawać jabłka za wagę w skrzyni potrzebna jest uczciwość i transparentność po obu stornach transakcji. Ze strony sadownika nie jest  dopuszczalne jakiekolwiek „strojenie” jabłek. Wymagana jest uzgodniona i jednolita jakość. Natomiast kupujący jest zobowiązany zapłacić umówioną stawkę w momencie sprzedaży. Jak wszystko, także ta kwestia wydaje się być w teorii niezwykle prosta. Nic bardziej mylnego.

Niestety nieuczciwi kontrahenci zdarzają się po obu stronach. Skupmy się jednak na coraz większej popularności tej formy sprzedaży. Można odnieść wrażenie, że w tym sezonie opisywanych transakcji jest więcej niż w ubiegłym roku. Na przechowanie kupują tak zarówno przedsiębiorcy, jak również sami sadownicy. Również grupy producenckie płacą za każdy kilogram w skrzyni, jednak w tym przypadku dotyczy to raczej najbardziej pożądanych odmian.

Niestety jeśli sięgniemy pamięcią wstecz, to przy dostatku jabłek kupujący nie godzili się na płacenie za każdy kilogram jabłek. Tak było w pamiętnym roku 2018. Sytuacja nieco się zmieniła przy znacznie mniejszych plonach w 2019 roku. Natomiast wiosna 2020 roku to już zdecydowana przewaga sprzedaży jabłek za wagę w skrzyni.

„Niestety wciąż zrywamy jabłka pod rynek wschodni, a sprzedajemy do UE i poza UE. Stąd są problemy” – mówi nam Michał Lachowicz, prezes grupy La Sad.

Taka forma sprzedaży jest nadal rzadkością jeśli chodzi o grupy producenckie. Z punktu widzenia kupującego, zdecydowanie bardziej atrakcyjna jest płatność po sortowaniu. Wynika to z tego, że często jakość nie jest tak wysoka, aby kupujący mógł sobie na to pozwolić. Gdyby w każdej skrzyni było 3, 4, czy 5% przemysłu, to były różnica w cenie po sortowaniu była by tak mała, że nikomu nie robiło różnicy, gdyby przemysł był nawet po 20 groszy.

 „Sadownik czasem nawet nie wie co ma w skrzyniach, bo jabłka zrywają na przykład pracownicy bez gospodarza” – dodaje. 

Trudno nie zgodzić się z tym stwierdzeniem, zwłaszcza w kontekście sprzedaży za wagę w skrzyni. W tym wypadku to kupujący ponosi nieco większe ryzyko i nie ma w tym nic dziwnego, że oczekuje jednolitej jakości. Stąd często spotykana niechęć kupujących do opisywanej formy sprzedaży.

Podsumowując, należy powiedzieć, że nadal musimy dążyć ku jakości, szczególnie jednolitej jakości. Również przykładanie większej wagi do tego co wkładamy w skrzyniopalety zaprocentuje w przyszłości większym odsetkiem transakcji za wagę w skrzyni w przyszłości. Miejmy nadzieję że również z grupami producenckimi. Tak czy inaczej sadownik, który właśnie tak będzie podchodził do zbiorów i sprzedaży będzie zdecydowanie postrzegany jako pewny kontrahent, a to z kolei znacznie łatwiejszy zbyt.

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here