Jeśli na rynku nie ma wystarczająco dużej ilości surowca do obniżki cen, potrzebne są działania, które stworzą takie pozory. Wtedy pojawia się dezinformacja.
Prawdą jest, że wiele zakładów nie rozpoczęło jeszcze przetwarzania jabłek przemysłowych. Pomimo szczytu sezonu przetwarzane są gruszki czy warzywa. W związku z tym dostawy skupionych jabłek docierają na zakłady, które kupują jabłka. A te nie pracują na pełnej wydajności. Z jednej strony można zatem zobaczyć kolejki, z drugiej nie oznaczają one wcale, że surowca jest dużo.
W całym tym zamieszaniu chodzi o „stworzenie” dużej podaży, czyli przysłowiowy „sztuczny tłok”. Bezpodstawne obniżki byłyby podejrzane. Natomiast gdy wszyscy widzą kolejki przed zakładami już tak nie jest. Cel jest jeden. Maksymalizacja zysków poprzez skupienie jak największych ilości surowca w jak najniższej cenie. Trwa szczyt zbiorów jabłek, a wydajność jabłek rośnie.
„Wykreowanie” kolejek przez takie działania to już namacalny powód do obniżek. Jednak nie wszystkie przetwórnie obniżyły ceny zakupu. Przedsiębiorcy pośredniczący w handlu informują także o odwoływaniu czy przesuwaniu na później zaawizowanych dostaw.
Aby potwierdzić, że opisane praktyki są celowe należy zestawić je z sytuacją na rynku koncentratu jabłkowego. Cena produktu jest stabilna. Krajowy popyt wzrósł z powodu wprowadzenia podatku cukrowego. Dostawy z Chin zmniejszają się z powodu kosztów transportu, a cena w USA rośnie. Wobec powyższego polski koncentrat zyskuje na konkurencyjności, a jego produkcja jest sprzedawana na bieżąco.