Cena jabłek na obieranie nie rośnie, ponieważ na rynku jest duża podaż odpowiedniego surowca. Wynika to z dużego odsetka jabłek po gradzie w polskich chłodniach. Razem ze stałym popytem na produkt z obierania skutkuje to brakiem wzrostów cen. Zdaniem przedsiębiorców, sadownicy nie uczą się na własnych błędach.
Tak zwany suchy przemysł kosztuje obecnie najczęściej 0,60 – 0,62 zł za kilogram. Za Szampiona, Ligola czy Jonagoreda na soki otrzymamy maksymalnie 0,65 zł za kilogram. Jabłka na obieranie natomiast niezmiennie kosztują 0,70 – 0,75 zł za kilogram.
Zdaniem kupujących zmniejszająca się różnica w cenie wcale nie musi oznaczać, że ktoś sprzeda jabłka jako suchy przemysł. Znaczenie ma również to komu sprzedajemy surowiec i zagadnienie wypłacalności danego podmiotu.
Jeden z rozmówców jest zdania, że gdyby wszystkie jabłka z kwater dosięgniętych gradem wylądowały na przetwórniach jesienią, to w tym momencie wysokiej jakości jabłka deserowe sadownicy sprzedawaliby już po 3,00 zł za kilogram lub nawet więcej.
Jak dodaje, producenci nie uczą się na własnych błędach. Jabłka po gradzie, nadają się zawsze wyłącznie do przetwórstwa. W związku z tym magazynowanie ich w chłodniach (a tym bardziej tych z kontrolowaną atmosferą) jest bezcelowe i sadownicy takim działaniem sami sobie wyrządzają krzywdę.
Przetwórcy pytani o zmniejszającą się różnicę w cenach mówią, że obecna różnica 10 groszy na kilogramie jest normalna i występująca niemal corocznie. Poza tym nie jest tak, że jabłka na obieranie muszą zawsze kosztować więcej, ponieważ popyt na produkt z obierania jest od kilku lat na bardzo zrównoważonym poziomie. Na to nie mamy wpływu.
Przedsiębiorcy zajmujący się zarówno przetwórstwem, jak i handlem tytułowymi jabłkami są spokojni o podaż surowca. Ich zdaniem sadownicy w tym sezonie wypełnili komory chłodnicze w znacznym procencie jabłkami pogradowymi. Z ich punktu widzenia, to dobra informacja. Nie sposób się z tym nie zgodzić…
Jeszcze nie tak dawno temu jabłka po gradzie z kontroli były na wiosnę kilka razy droższe jak jesienią. Nawet te małe boby szły na soki.