Mówi się, że reklama jest dźwignią handlu. To prawda, ale czasem warto porównać reklamę z rzeczywistością. Dotyczy to także owoców i warzyw.
Polacy kochają tureckie owoce i warzywa?
W połowie maja jeden z największych polskich portali ogólnoinformacyjnych opublikował artykuł zatytułowany „Polacy pokochali owoce i warzywa z Turcji”. W tekście omawiane są doskonałe wyniki handlowe, korzystne warunki klimatyczne i geograficzne oraz fakt, że w kilku gatunkach owoców i warzyw Turcja jest jednym z największych producentów na świecie.
Wspomniano również o przystępnych cenach i wartościach odżywczych produktów takich jak cytryny, mandarynki czy pomidory. Materiał promocyjny został sfinansowany przez stowarzyszenie tamtejszych eksporterów warzyw i owoców. Być może nie jest to przypadek, ponieważ tureckie owoce mają złą passe wśród służb krajów unijnych. Chodzi o odpowiedniki naszego sanepidu. Problem nagłaśniają liczne organizacje producentów, przede wszystkim cytrusów. W Hiszpanii i we Włoszech nie brakuje także licznych publikacji mówiących wręcz o niebezpieczeństwie wynikającym z importu tureckich produktów.
Co wykrywają służby?
Alerty dostępne w unijnej bazie RASFF informują przede wszystkim o wykryciu pozostałości substancji czynnych, których od lat nie stosuje się w Unii. Poza tym to główny argument przeciwników importu świeżych produktów spoza UE. Notowane są także znaczące przekroczenia maksymalnych poziomów pozostałości środków ochrony we Wspólnocie.
W pierwszej połowie tego roku zgłoszono aż 203 alerty dotyczące żywności z Turcji. Chodzi głównie w grejpfruty, cytryny i paprykę. W całym ubiegłym roku było ich 357.