Często mówimy, że mamy „coś za coś”. Powiedzenie świetnie pasuje do najdroższych sekatorów elektrycznych. Duży wydatek daje nam wydajność i większe możliwości. Niemniej narzędzia te nie sprawdzą się w każdym sadzie.
Rynek sekatorów elektrycznych w Polsce rośnie od kilku lat. Obok narzędzi najtańszych, kompaktowych, tych średniej i wysokiej klasy, mamy jeszcze kilka urządzeń „wagi ciężkiej”. Chodzi o modele o największej średnicy cięcia, które nie sprawdzą się w każdej uprawie, a w wybranych przypadkach.
Na rynku dominują modele dwóch producentów: Felco 822 oraz Electrocoup F3020 z głowicą MAXI. Oba sekatory kosztują ponad 9000 złotych brutto. Nie zapominajmy jednak, że cena ta, wynikająca z konstrukcji i użytych materiałów, ma czemuś służyć.
Warto zwrócić uwagę przede wszystkim na maksymalną średnicę cięcia. Pierwszym modelem usuniemy gałęzie do 45 mm, a drugim do 55 mm. Inne jest także przełożenie napędu. Ostrza zamykają się wolniej, ale z większą siłą. Cena wynika także z materiałów użytych do pracy przy największych obciążeniach.
Cena i szybkość pracy sprawiają, że te narzędzia raczej nie sprawdzą się w karłowych sadach jabłoniowych. Nie sprawdzą się także wszędzie tam, gdzie chcemy szybciej pozbywać się większej liczby cieńszych gałęzi…
Z drugiej strony jest to rozwiązanie cenione przez producentów wiśni, śliw, czereśni czy orzechów. W tych sadach wykonujemy mniej cięć gałęzi o większej średnicy. W cięciu tych gatunków nie potrzebujemy także dużej szybkości pracy. Narzędzia „wagi ciężkiej”, jak relacjonują nam sadownicy, świetnie sprawują się również przy karczowaniu wszystkich rodzajów sadów.
Dla mnie nie ma lepszego jak zwykły lekki Bahco dwuręczny. Waży tyle co elektryk, a ciężar rozkłada się na 2 ręce, a nie na jedną. Po drugie takie małe gałązki jakie są obecnie w sadach, nie wymagają dużej siły. Po trzecie elektryki są bardzo drogie i nie są wieczne.