Chociaż w naszym kraju nadal zachodzą obawy o niedobór rąk do pracy w branży ogrodniczej, trudno sobie wyobrazić sytuację, jaka ma miejsce obecnie w Nowej Zelandii.
W Nowej Zelandii nadal panują obostrzenia związane z pandemią, a branży brakuje tysięcy pracowników. Nowozelandczycy szacują deficyt na 20 000 miejsc pracy. Za godzinę pracy przy zbiorach kiwi, producenci oferują 60 dolarów nowozelandzkich (174 zł!) oraz liczne premie i dodatki. Zatem w przeliczeniu dziennie można zarobić ponad 1500 zł.
Mała dostępność tytułowej usługi oznacza jej rekordowe ceny. Pytanie, czy rzeczywiście duża ilość producentów oferuje takie stawki. Dobrze znamy z naszej branży sytuacje, gdzie niektórzy producenci decydują się na proponowanie stawek znacznie wyższych niż rynkowe, byleby tylko pozyskać pracownika.
W Polsce temat siły roboczej również nie ustaje. Od początku wojny na Ukrainie granice z Polską przekroczyło 2,4 miliona uchodźców (dane Straży Granicznej). Pomimo podejmowania przez Ukraińców pracy zawodowej nadal wśród sadowników dominują obawy, że i w tym sezonie będą notowane problemy z niedoborem pracowników sezonowych.