W miarę postępów w zbiorach jabłek coraz bardziej uwidacznia się niedobór pracowników sezonowych. Cześć sadowników zachęca do pracy wyższymi stawkami, co nie jest długodystansowym rozwiązaniem. A niestety, rąk do pracy w branży stale brakuje.
Im bardziej postępują zbiory, tym bardzie uwidacznia się tytułowe zjawisko. Pomimo dużej liczby pracowników z Ukrainy, którzy przekraczają granicę, coraz mniej z nich chce pracować w rolnictwie. Dostatek miejsc pracy w innych gałęziach gospodarki sprawia, że niedobory w sadownictwie są coraz bardziej widoczne.
Niestety można odnieść wrażenie, ze sadownicy prześcigają się w ofertach wypłat. Jest to droga donikąd, zwłaszcza wobec obserwowanej sytuacji na rynku jabłek. Widzimy tu także rynkowy trend w czystej postaci. Wobec niedoboru usługi zbioru, druga strona transakcji jest w stanie coraz więcej za nią zapłacić.
Z drugiej strony nie można się dziwić takiemu postepowaniu. Stawka w przypadku przeciętnego gospodarstwa jest wysoka. Zebranie bądź nie zebranie setek ton jabłek. Warto jednak pamiętać o kwotach, jakie wydaliśmy na zbiór podczas sprzedaży owoców.
Równocześnie można się spotkać z opiniami, że to paradoksalnie dobre zjawisko. Zwolennicy tej tezy przekonują, że tylko znaczący i powtarzający się niedobór pracowników skutecznie poprawi sytuację na rynku. Ma to wpłynąć po pierwsze na wzrost cen zarówno jabłek przemysłowych i deserowych. Po drugie, w perspektywie lat ograniczy obszar uprawy jabłoni w Polsce.
Jak se nasadziliście,to se teraz zerwijcie.damy z dworów w gumowce i jabłka zbierać za 0,30 gr.
W Belgii i innych krajach jest aż gęsto od Ukraina Mołdawia Rumunii też Polska ale mało .handel na pełnych obrotach ceny na towar super na przemysł 0.28 e jabłko gruszka nawet nadgnita na przemysł i idzie bez żadnych problemów nawet do polskiej 🥴przetwórni .pracowników jest nierobów też ale jest z czego płacić bo kasa płynie .więc np Ukraina pojechała na zachód a u nas bieda .
W żadnym kraju na zachodzie nie ma kontroli pracy więc na czarno też ok bo liczy się że trzeba zrobić
Oj się mylisz. Sąsiad jeździ do Holandii, tajniaki legitymacjami z kilku stron wchodzą na pole nawet nie znając języka trzeba iść z nimi do bazy po dowod osobisty, umowy, a jak ktoś nie rozumie to zabierają dalej. Co roku tak jest. Dronami zdjęcia ludziom robią. Ustalają właściciela pola itd. U nas to jedna kontrolą na 100 tys gospodarstw. Nie jest źle.