Od tego sezonu wybrane sieci detaliczne kupują owoce również bezpośrednio od producentów. Dostawcy i handlowcy z grup producenckich opowiadają nam, jak wygląda ta współpraca „od kuchni”.
Zdaniem naszych rozmówców dziś widać już wyraźnie czemu największe sieci marketów chcą kupować bezpośrednio. Nie chodzi ani o skracanie łańcuchów dostaw, ani o wspieranie lokalnych dostawców, a tym bardziej nie chodzi o poprawę bytu sadowników. Chodzi przede wszystkim o kupienie towaru kilkadziesiąt groszy taniej, omijając dużych pośredników. W tym wypadku są nimi przede wszystkim krajowe grupy producenckie.
– Kupiec przegląda oferty 50 sadowników/dostawców, wybiera najniższą cenę, odejmuje 10 groszy i czeka, kto dostarczy w tej cenie – opowiada nam jeden z dostawców. Niestety, tak to wygląda w praktyce. Pojedyncze gospodarstwo ma niższe koszty przygotowania jabłek do sprzedaży niż duża sortownia. Z tego założenia wychodzą kupcy, którzy chcą jak najbardziej wykorzystać napiętą sytuację na rynku.
Zdaniem prezesa jednej z grup z zagłębia grójeckiego, opisane działanie, które maksymalizuje zyski marketów wprowadza bardzo wiele złego w naszej branży. Większe podmioty mogą być w pewien sposób zmuszone do obniżenia cen zakupu, aby zmieścić się w cennikach zakupu. Poza tym rodzi się niezdrowa i niepotrzebna konkurencja polsko-polska w kraju. Jak dodaje, część dostawców nie liczy wszystkich kosztów i godzi się na dostawy, które nie są dla nich korzystne.
– To działanie może w skrajnym przypadku może to doprowadzić do tarć między sadownikami a większymi podmiotami – dodaje prezes jednej z grup. Już teraz warto mieć na uwadze, aby nie dać wplątać w tą wojnę. Kontynuuje, że działa tu podobny mechanizm, jak w relacjach między producentami, a przetwórniami. Stabilizacja służy producentom. Zamieszanie i destabilizacja natomiast największym detalistom.
A co Wy o tym sądzicie?
Mam pytanie do wszystkich i Pani redaktor : czy było by możliwe żeby był ranking firm co doradzają i piszą komunikaty Sadownicze pod względem ekonomicznym? Tzn które swoim doradztwem pozwoliły zaoszczędzić na ilości wykonywanych zabiegów przy jednoczesnym dobrym efekcie ochrony?
Przy obecnej sytuacji nie ma innego wyjścia jak ciąć koszty w granicach rozsądku.
Ja robię dokładnie odwrotnie – płacę więcej sadownikom, niż oferują im skupy. Zadowolony jest sadownik, ja i mój klient, a efektem skali załatwiam sobie porządny zysk. Sprzedaję więcej, za mniej i nikt mnie nie przekona, że lepiej jest być chciwym ździercą i obdzierać z godności jeden, drugiego. Handlować też trzeba umieć – dotyczy to tak kupców, jak i sadowników, bo i tu trafiają się chciwcy. Biznes bez zysku, to jest lichwa.