Zarówno w lokalnej prasie, sieci czy miejscach przeznaczonych na wywieszanie lokalnych ogłoszeń, zauważyć można oferty sprzedaży zarówno ziemi, jak również całych gospodarstw. Ponadto takich ofert przybywa. Nie jest to dobry czas dla sprzedających, ponieważ ceny spadają.
Rozmawiając ze sprzedającymi ziemię czy całe gospodarstwa, jako główny powód podają oni swój wiek i brak następcy w gospodarstwie. Często zdarza się, że dzieci od kilku lat żyją i pracują w miastach i nie chcą zajmować się sadownictwem. A sam sprzedający zbliża się do wieku emerytalnego.
Jeden z rozmówców, pan Jan, pochodzi z okolic Błędowa. Sprzedaje właśnie 12 hektarowe gospodarstwo wraz z chłodniami, garażami, domami i maszynami. Jego zdaniem „ziemia powinna płacić”. Tak jednak nie jest. Obserwujemy obecnie spadek cen gruntów, który występuje równocześnie ze wzrostem ilości ofert sprzedaży.
Początkowo wyceniłem gospodarstwo na 4 000 000 złotych, niestety chętnych za taką stawkę nie było. Stopniowo schodziłem z ceny, oczekując 3 500 000, a następnie 3 000 000 złotych. Oferta jaką ostatnio otrzymałem opiewa na 2 600 000 złotych. To moim zdaniem za mało. Zwłaszcza, że sprzedaje gospodarstwo z nowymi nasadzeniami, a ponadto, na działce stoją 3 domy mieszkalne – opowiada pan Jan, który chce pozostać anonimowy.
W mojej miejscowości oprócz mnie, są jeszcze 2 gospodarstwa w całości wystawione na sprzedaż. Podobnie jak w moim przypadku, sprzedaż nie jest łatwa. Zwłaszcza w czasach, gdy młodzi raczej ze wsi wyjeżdżają niż wracają – kontynuuje.
Mam bardzo wielu znajomych sadowników. Często rozmawiamy na ten temat. Wszyscy mają dzieci, ale większość nie będzie miała następcy w prowadzeniu gospodarstwa sadowniczego. W moim przypadku jest tak samo. Sadownictwo to loteria, a młode pokolenie woli stabilną i pewną pracę na etacie, i często nawet nie chce słyszeć o pracy w rolnictwie.
Pamiętam, jak droga była ziemia w okolicach Błędowa jeszcze 20, 30 lat temu. Chętnych nie brakowało, a często przebijali się ofertami. Dziś na każdej wsi widzę tabliczkę z napisem „sprzedam” – dodaje.
Również sadownicy, którzy sprzedają pojedyncze działki, zbliżają się do emerytury i często ich potomkowie nie chcą kontynuować produkcji sadowniczej. Pozbywają się zatem części ziemi, aby poradzić sobie z uprawą na pozostawianym areale.
fot.poglądowe
Tylko ci gospodarze sami sobie winni, sam jestem po szkole ogrodniczej i koledzy czy koleżanki z wioski szli na informatyków czy do ogólniaków , następnie na studia nie związane z sadownictwem , to jak taki ktoś ma później chcieć i być dobrym sadownikiem ?
Najlepszy biznes w tej chwili to jest…………sprzedaż tucznika 3,20 zl