Sadownicy lubią wspominać dawne czasy. Zwłaszcza, że produkcja była wówczas bardzo dochodowa, a handel płynny. Niemniej przez ostatnie 50 lat zaszło tak wiele złożonych procesów, że powrót „starych, dobrych czasów” będzie raczej niemożliwy...
Przeszłość i teraźniejszość możemy porównywać przez wiele godzin, ale nie cofniemy się w czasie. Miło jest powspominać, jednak jako branża musimy patrzeć w przyszłość. Musimy stale dostosowywać się do zmieniających realiów. Te w XXI wieku zmieniają się znacznie szybciej niż kiedyś…
Skrzynka jabłek za dniówkę
Sadownicy wspominają czasy, gdy dniówka wynosiła 35-40 zł. Tak, tylko tyle trzeba było zapłacić za cały dzień pracy przy zbiorach. W drugiej połowie lat 90-tych bezrobocie w Polsce nierzadko przekraczało poziom 15%. Znacznie niższe były jednak koszty życia. To dwie główne przyczyny.
Użyjmy tu jabłek jako siły nabywczej. Wówczas sprzedanie na rynku hurtowym jednej skrzynki jabłek warte było 10-godzinom pracy. Dziś sprzedanie jednej skrzynki niskiej jakości jabłek jest warte zaledwie 1 godzinie pracy w sadzie. Wzrost jest niesamowity i nic nie wskazuje, że sadownicy w przyszłości zapłacą mniej. To właśnie koszty pracy stały się dziś główną składową kosztów produkcji każdego kilograma owoców.
Sprzedał Jelcza jabłek, wybudował dom
To oczywiście skrajny przypadek. Jednak znamy takie historie z lat 80-tych. W tamtych czasach sprzedaż jabłek wysokiej jakości późną wiosną była wyjątkowo korzystna. Ceny bywały kilkukrotnie wyższe od jesiennych. W czasach bez telefonów komórkowych zdarzało się, że na odleglejszych rynkach hurtowych, jak we Wrocławiu czy Gdańsku nikt nie oferował jabłek przez kilka dni. Dziś coś niewyobrażalnego…
Bardzo mała podaż w połączeniu z ogromnym popytem dawały zarobić. Sprzedaż ciężarówki jabłek z pierwszych komór z KA pozawalała jeszcze w latach 90-tych na zakup nowego ciągnika sadowniczego. Oczywiście przeliczenie siły nabywczej ówczesnej złotówki w relacji do dzisiejszych cen maszyn będzie trudne i złożone. Wyobraźmy sobie jednak, że dziś po sprzedaniu 10 ton jabłek idziemy do dealera z przysłowiową „torbą” pieniędzy po nowy ciągnik z 250 000 zł. Żeby to zrobić, każdy kilogram jabłek musielibyśmy sprzedać za co najmniej 25 zł…
Jaka będzie przyszłość?
Tego typu porównań możemy zrobić jeszcze wiele. Jednak nic nie wskazuje na to, że podobnych sytuacji doczekamy się w przyszłości. „Ciężar” produkcji jabłek przesuwa się na Wschód, a także poza kraje UE. Ogromne inwestycje znajdziemy na Ukrainie, w Kazachstanie, Armenii, Uzbekistanie, Mołdawii czy w Serbii. Z tymi krajami nie będziemy w stanie konkurować cenowo.
Przyszłości nie sposób przewidzieć. W omawianym temacie nie brakuje oczywiście „czarnowidztwa”, w którym polska produkcja jest coraz mniejsza. Są również tacy, którzy twierdzą, że zmiany klimatu nie pozwolą na uprawę na południu Europy czy w kontynentalnej Azji i tu jest nasza szansa.