Ceny jabłek deserowych idą w dół. Mimo że popyt jest duży, a z większości krajów płyną informacje o mniejszych zbiorach. Zdaniem pośrednika, który skontaktował się z nami w tym tygodniu, jest to spowodowane „konkurencją polsko-polską”.
Konkurencja wśród pośredników i zaniżanie cen w celu bycia bardziej konkurencyjnym zwykło nazywać się konkurencją polsko-polską. Co ciekawe, zjawisko to jest coraz częściej ukazywane jako większy problem, niż konkurencyjność naszych jabłek względem innych europejskich producentów. Jak ironicznie wspominają sadownicy – jeszcze kilka lat temu mówiliśmy, że jabłka są tanie, bo nie mają jakości. Dziś okazuje się, że nawet jakość ma trudno się obronić i chociaż potencjał jest, bo i popyt nastraja pozytywnie i informacje z innych krajów o małych zbiorach także, to ceny idą w dół i to szybko. Dlaczego tak się dzieje?
Celowo nie używamy pojęć grupa producencka, firma handlowa, czy prywatny pośrednik, żeby zwrócić uwagę na problem, a nie niepotrzebnie wywoływać komentarze wskazujące winnych.
W ostatnich dniach skontaktował się z nami pośrednik z jednej z podgrójeckich firm handlowych, który zajmuje się eksportem jabłek do naszych najbliższych zagranicznych sąsiadów. Jest anonimowy, bo chce uniknąć nieprzyjemności.
Jak mówi – przebijanie cen w dół trwa wśród pośredników w najlepsze. W tym tygodniu jego zagraniczny odbiorca poinformował go, że musi obniżyć cenę jabłek w rozmiarze od 6,5 do 7,5 mm na 1,00 zł . Skąd obniżka? Konkurencyjny pośrednik z Polski zaproponował po prostu lepszą [niższą] cenę – 1,00 zł na gotowo (jest to cena samego przesortowanego jabłka, opakowanie zwrotne). – To ile ja mam zapłacić sadownikowi, żeby chociaż zarobić 5 groszy? – mówi nasz rozmówca.
Zdaniem pośrednika, owe zaniżanie cen musi być uzasadnione finansowo dla zaniżających, dlatego bardzo często odbywa się to kosztem wyników sortowania. – Nie rozumiem tego zjawiska. Tracimy wszyscy, bo nie traci tylko sadownik, od którego kupujemy coraz taniej towar, ale i my sami, bo ciągle schodzimy z marży. Łatwiej jest tym, którzy obracają bardzo dużą masą towaru. Skoro w całej Polsce jest bardzo podobna cena na jabłka, którą płaci się sadownikom, to czy nie moglibyśmy trzymać się ceny, poniżej której nie sprzedajemy? – zastanawia się.
Myślicie, że jest rozwiązanie sytuacji?