Jutro odbędzie się protest pod siedzibą Biedronki (Jeronimo Martins). Obok sadowników bez wątpienia powinni wziąć w nim udział prezesi grup producenckich i prywatni dostawcy jabłek do sieci handlowych. Pytanie tylko, czy można liczyć na taką jedność?
Tak naprawdę jutrzejszy protest dotyczy wszystkich uczestników rynku jabłek. Razem ze związkowcami i sadownikami powinni stanąć ramię w ramię prezesi grup producenckich i właściciele firm handlowych dostarczających jabłka do sieci marketów. Jest to także w ich interesie. Obserwowana polityka zakupowa coraz częściej uniemożliwia prowadzenie podmiotowego handlu. W efekcie dostawcy są coraz częściej uprzedmiotowieni i wymusza się na nich warunki współpracy.
Równocześnie zachodzi obawa, że uczestnictwo któregokolwiek z dostawców sieci może się wiązać z negatywnymi konsekwencjami. Najczarniejszy scenariusz to zrezygnowanie ze współpracy z daną firmą ze strony sieci handlowej. Tego nie można wykluczyć. Inaczej natomiast byłoby w momencie, gdzie wszyscy dostawcy jabłek, ale także innych owoców znaleźliby się na proteście. Skutkowałoby to jasnym przekazem i obrazem jedności w branży.
Bez wątpienia najważniejsza jest liczna obecność samych sadowników. W proteście chodzi o zawalczenie o rynkowe reguły handlu, na których wszystkim nam powinno zależeć. Chodzi także o sprzeciwienie się polityce zakupowej marketów, która ma odzwierciedlenie w ogólnych cenach. Troska o ceny jabłek deserowych powinna jednogłośnie wybrzmieć w trakcie trwania pikiety.
Protest przeciwko polityce zakupowej dużych sieci marketów odbędzie się jutro przed siedzibą właściciela największej z nich – Jeronimo Martins. Ostatnia pikieta, która odbyła się w tym samym miejscu nie cieszyła się dużą popularnością. Czy tym razem będzie inaczej?