Kupił (a zasadzie wziął) od jedenastu sadowników jabłka warte 270 000 złotych. Poszkodowani sadownicy są rozgoryczeni, że podstępny kupiec nadal prowadzi swoje interesy…
Zasada działania? Taka sama jak zazwyczaj
O całej sprawie opowiada nam pani Ewa, która również jest poszkodowaną w tej sprawie. Pan Piotr odebrał jabłka z jej gospodarstwa i zapewniał o płatności w terminie 30 dni. Niestety, minęła już wielokrotność tego czasu, a pieniędzy na koncie nadal nie ma. Jak to bywa w takich przypadkach, kontakt po jakimś czasie urwał się, a odbiorca dosłownie zapadł się pod ziemię… Nasza rozmówczyni ostrzega innych sadowników, żeby nie dali się oszukać.
W tej sprawie do grójeckiej policji zgłosiło się już 11 osób, a łączna kwota, którą przedsiębiorca winien jest sadownikom, wynosi 270 000 złotych. Jak dodaje pani Ewa, gdy zdecydowała się na współpracę, nic nie wskazywało, że to podstęp. Nie nabrała się na 20 groszy więcej, sprzedawała swoje jabłka po ówczesnej cenie rynkowej.
Gdzie trafiało „kupione” jabłka?
Kolejna historia, w której główną rolę gra wspomniany pan Piotr, również dotyczy jabłek, ale należących do innego sadownika. To świeża sprawa i dotyczy 60 skrzyniopalet odmiany Gloster. Kierowca po załadunku jabłek w gospodarstwie pojechał z nimi na punkt skupu w miejscowości Karolew. Co ciekawe, po kilku godzinach sadownik dostał raport z sortowania tej samej partii…
Sadownicy razem z policją postanowili urządzić zasadzkę i chcieli kontynuować handel jabłkami. Zgodnie z relacjami, mężczyzna został zatrzymany na stacji paliw w Pniewach po dostarczeniu drugiego transportu jabłek. Najpierw pani Ewa otrzymała wiadomość o aresztowaniu, a później o zwolnieniu mężczyzny z aresztu. Powodem mają być dwie osobne sprawy prowadzone przez kozienickich i grójeckich policjantów.
Zatrzymany czy na wolności?
Poszkodowana twierdzi, że mężczyzna został aresztowany, a następnie wypuszczony na wolność (ma na to dowody). Spytaliśmy o to grójecką policję. Oficer prasowa przekazała nam, że co prawda został zatrzymany mężczyzna o tym samym nazwisku, ale dotyczyło to zupełnie innej sprawy. Ponadto wyjaśniła, że w sprawie, o której mówimy, prowadzone jest postępowanie. Domniemanym oszustem zajmują się także kozieniccy policjanci. W tej kwestii sadownicy liczą na współpracę służb.