Zakup maszyn przez kilku sadowników był dotychczas rzadkością w krajowym sadownictwie. Czy rosnące koszty sprawią, że rozwiązanie to stanie się bardziej popularne?
Warto zacząć od fundamentalnej kwestii, że nie każdą maszynę można i da się użytkować wspólnie. Nikt chyba nie jest w stanie podzielić się w sezonie ciągnikiem, platformą sadowniczą czy opryskiwaczem. Jest jednak szereg maszyn, w przypadku których wspólny zakup jest wręcz idealnym rozwiązaniem.
Zgodnie współpracując z dwoma czy trzema sadownikami jesteśmy w stanie korzystać z maszyn, których samodzielnie byśmy nie kupili. Ewentualnie możemy używać (przykładowo) 4 nowych maszyn na spółkę, zamiast 1 samodzielnie. Konieczne jest dobre zgranie współwłaścicieli i nieduża odległość między takimi gospodarstwami.
W tym wypadku najlepiej sprawdzą się maszyny potrzebne, ale jednocześnie takie, których używamy kilka dni w roku. Nawiązując do pory roku najlepszym przykładem są listwy tnące i piły tarczowe. W przypadku krajowej konstrukcji możemy używać dobrej jakości konstrukcji za nieco ponad 6200 zł, gdy mamy 3 współwłaścicieli. W okresie zimowym czy wiosennym zaplanowanie zabiegu w 4 gospodarstwach nie będzie większym problemem.
Przykładów jest znacznie więcej. Możemy w ten sposób kupić sadzarkę do drzewek, sadowniczy rozrzutnik do obornika czy otrząsarkę do owoców pestkowych. Każdego z tych urządzeń będziemy używali kilka dni w roku. Każdy ze współwłaścicieli wyda mniej. Dzięki temu każdy zoptymalizuje – obniży – koszty produkcji. Jest tylko jeden warunek – dobra współpraca.
Prędzej można kupić sprzęt do spirytusu nie mylić z bimbrem, na spółkę, niż taką maszyne. I się nie pokłucić podczas napraw.