W tym roku natura pokazuje sadownikom, że po raz kolejny „rozdaje karty”. Walczymy z przymrozkami na bardzo wiele sposobów. Palenie ognisk, nagrzewanie, zraszanie i zamgławianie. Ta ostatnia metoda budzi czasem wątpliwości, szczególnie z powodu powodowania potencjalnego niebezpieczeństwa w ruchu drogowym. Po dzisiejszych przymrozkach, rozgorzała dyskusja na ten temat.
Co ciekawe, krytyczne słowa oprócz kierowców, płyną również ze strony samych sadowników. Największym zagrożeniem, jakie płynie ze stosowania tej metody jest znaczne ograniczenie widoczności. Ciężka mgła schodzi w obniżenia terenu i przesłania widoczność.
W przypadku dróg publicznych widoczność jest praktycznie zerowa. Poza tym zjawisko to występuje punktowo. Oznacza to, że kierowca nie jest zupełnie świadomy niebezpieczeństwa. Sytuacja taka może się skończyć tragicznie.
Po dzisiejszej nocy w mediach społecznościach można znaleźć zdjęcia, jak wyglądały drogi we wczesnych godzinach porannych. Problemy występowały miedzy innymi w okolicach miejscowości Goliany, Trzylatków Duży, Biała Rawska i innych.
Producenci maszyn przestrzegają, żeby urządzenia stosować z dala od dróg. Ci, którzy chronią sady tą metodą powinni mieć na uwadze przede wszystkim sąsiedztwo dróg w jakich będą działać. Nie ma żadnych problemów, gdy zamgławianie jest wykonywane w działkach wśród innych sadów w sąsiedztwie dróg gruntowych. Główny zarzut ze strony krytyków to stawianie swoich owoców ponad bezpieczeństwo innych.
Oczywiście nikt celowo i z premedytacją nie ogranicza widoczności na drogach publicznych. Głównym i nadrzędnym celem jest ochrona sadów, ochrona każdego kilograma potencjalnych owoców w tak trudnym i nieprzewidywalnym sezonie. Może jednak warto zadbać o bezpieczeństwo?
Ja dziś zamgławiałem i szm w drzewo wje hałem