W środowisku sadowniczym można się spotkać ze opiniami, że zdecydowana większość producentów nie liczy kosztów produkcji lub robi to źle. O wybranych kosztach całkowicie zapominamy, inne pomijamy.
Spotkaliśmy się z ciekawym stwierdzeniem, że sadownicy powinni zapisywać wszystkie kwoty, jakie wydają na produkcję. Nawozy, paliwo, opakowania, prąd i tak dalej. Dopiero w momencie, gdy będą je mieli dosłownie „na papierze” zrobią na nich wrażenie i w pewnym sensie dotrą do świadomości. Dlatego tak niezbędne jest mówienie o kosztach w ogóle, a także o kosztach, których sadowniczy w ogóle nie liczą.
Niezwykle istotną, a zazwyczaj pomijaną składową kosztów produkcji są koszty amortyzacji maszyn i nieruchomości. W kwestii pojedynczych maszyn mogą się wydawać nieznaczące. Niemniej, gdy je zsumujemy na przestrzeni lat stają się znaczącą składową. Zwłaszcza w przypadku dużych gospodarstw i grup producenckich.
Są jeszcze koszty pracy, które są zazwyczaj pomijane przez sadowników. A przecież każda dniówka w sadzie ma realną wartość na rynku prazy. Weźmy za przykład sprzedaż jabłek na rynku hurtowym. Ich przygotowanie i spędzenie czasu na rynku (sprzedaż) to złudna oszczędność kosztów względem sprzedaży jabłek na sortowanie. Tak to bywa czasem postrzegane. Dodatkowo ponosimy koszty energii, paliwa i biletu.
Kwestia samej księgowości, nawet tej podstawowej na własne potrzeby zeszła na drugi plan prowadzenia gospodarstw sadowniczych. Jest ona jednak niezwykle ważna czy wręcz elementarna. Jednak liczenie kosztów i kalkulacja ceny sprzedaży opartych nich i na marży będzie miała sens dopiero wówczas, gdy wszyscy będą to robić.