Gdyby swobodny przepływ towarów i usług w Unii Europejskiej naprawdę funkcjonował to ceny jabłek we Francji spadłyby już wiele miesięcy temu. Dane Komisji Europejskiej udowadniają, że nawet w ramach Wspólnoty można skutecznie chronić własny rynek.
Sadownicy w Polsce, wobec zdarzających się trudnych uwarunkowań rynkowych, nierzadko podnoszą postulat wprowadzenia ceł, czy zakazu importu danego produktu z określonego kraju. Warto przypomnieć, że takie działania nie są możliwe, ponieważ funkcjonujemy w ramach Unii Europejskiej. Zatem wspomniane decyzje leżą w gestii Brukseli.
Wobec powyższych postulatów często spotkamy się z powtarzanymi opiniami (nie tylko przez polityków) że „nic się nie da zrobić…” Wszyscy, którzy powtarzają to stwierdzenie powinni spojrzeć na organizację francuskiego rynku rolnego. To, że można chronić swój kraj przed tańszą konkurencją z importu udowadniają nam twarde dane Komisji Europejskiej.
Spójrzmy na tabelę niżej. Zaznaczyliśmy średnie miesięczne ceny jabłek po sortowaniu w trzech krajach: Francji, Belgii i Polsce. W tym sezonie jabłka we Francji są najdroższe w UE, a w Polsce i w Belgii najtańsze. Mimo tego ceny jabłek we Francji wzrosły pomimo konkurencyjnej oferty o połowę tańszych jabłek, które w teorii mogą swobodnie wjeżdżać do każdego kraju UE bez cła. Importerzy z Francji są obecnie zainteresowani polskimi jabłkami, ale obawiają się krytyki. Przykładem jest ostatnia sytuacja z ogólnokrajową krytyką sieci Carrefour, która importowała jabłka z Polski.
Jak wiemy, francuskie związki zawodowe są przeczulone, gdy do kraju importowane są jakiekolwiek płody rolne w momencie, gdy na rynku dostępne są produkty krajowe. W przeciwnym wypadku taki importer musi liczyć się z konsekwencjami. Ponadto import poddawany jest licznym kontrolom sanitarnym. Nie bez znaczenia jest także postawa samych obywateli, którzy w zakupach kierują się patriotyzmem gospodarczym.
źródło danych: www.agriculture.ec.europa.eu