Handel owocami i warzywami rządzi się swoimi prawami. Obok ekonomii panują tu jak w każdej dziedzinie zwyczaje, schematy, a czasem nawet i przesądy. Warto spojrzeć inaczej na handel z nieco innej strony. Właśnie od strony doświadczeń i przekonań pośredników oraz działania (w pewnym sensie) na własną niekorzyść.
Mając styczność z kupującymi zarówno na rynkach hurtowych, jak również z eksporterami w pobliskich miejscowościach, zawsze handel był najlepszy, gdy mieliśmy do czynienia z delikatnymi niedoborami.
Zarówno pięć, dziesięć czy piętnaście lat temu bardzo tani i bardzo urodzajny sezon był niepożądany zarówno przez producentów, jak również pośredników. Przez dekadę w ciągu której sprzedawałem jabłka w przeróżnych miejscach i wielu odbiorcom zawsze byliśmy zgodni co do jednego. Niskie ceny nie służą nikomu. Odbiorcy, szczególnie Ci z rynków hurtowych byli zgodni co do tego, że na tanim towarze się mało zarabia, a handel jest słaby. Określali to stwierdzeniem, że gdy owoce są tanie to nie ma przebicia. Żargonowo mówiono również, że nie ma „bicia”.
Wielu pośredników źle wspomina handel po rekordowych plonach z 2018 roku. Można zatem wnioskować, że w interesie hurtowników i detalistów są drogie jabłka. Kwestia ta dotyczy zarówno jabłek, jak również truskawek, czereśni i innych owoców. Wydaje się, że większość pośredników zapomniała o tej i o innych zasadach – liczy się wyłącznie kupienie jak najtaniej, aby oferować owoce taniej od swoich konkurentów.
W nowoczesnej definicji nazywa się to w biznesie sytuacją win – win (wygrany – wygrany). Również wielu polskich eksporterów nie ma pojęcia o tej zasadzie. W tym miejscu chciałbym przytoczyć historię eksportera z Powiśla Lubelskiego. Otóż przedsiębiorca wolał kupić jak najtańszego Goldena Deliciousa w okolicy z zamiarem wysłania do Egiptu. Przy propozycjach sprzedaży jabłek wyższej jakości twierdził, że cena sadownika jest nie do zaakceptowania. Jaki był efekt? Kupienie i wysyłka kupionych o 1/3 tańszych jabłek skończyły się reklamacją i brakiem kolejnych zamówień. Po wszystkim przedsiębiorca mówił o tym, że polscy sadownicy nie potrafią wyprodukować jabłek. To nie jedyny tego typu przypadek.
Obecnie obserwuje się niemalże dziki pęd ku obniżaniu cen. W mojej opinii patrząc na wrzesień i październik 2020 pod względem cen, widzę, że kupujący zatracili instynkt samozachowawczy kupując jak najtaniej się da (do pewnego stopnia to zachowanie jest oczywiście konieczne z punktu widzenia kupca). Niestety, za to coraz częściej są w jabłkowych transakcjach wygrani i przegrani.
Karol Pajewski