Bogoria Skotnicka (Gmina Samborzec), położona jest na pograniczu Wyżyny Sandomierskiej i Niziny Nadwiślańskiej, między Wisłą a jeziorem Bogoryjskim. Jedno z tamtejszych gospodarstw prowadzi p. Daniel Grębowiec wraz z żoną Elżbietą. Z pozoru jest ono jednym z wielu w tej okolicy, jeśli jednak przyjrzeć się bliżej wyróżnia się pewnymi innowacjami.
Lokalizacja w dolinie Wisły od razu przywodzi na myśl żyzne i zasobne mady rzeczne, zaliczane do I–IV klasy bonitacyjnej. W gospodarstwie pp. Grębowiec dominuje jednak gleba III i IV klasy. Bliskość Wisły ma tam zarówno korzystny, jaki i też negatywny wpływ na produkcję sadowniczą. Do zalet należy zaliczyć dostępności wody dla roślin, natomiast do wad okresową nadmierną wilgotność gleby przy wysokim stanie rzeki, co uniemożliwia terminową pielęgnację sadów oraz wiąże się z większym niż na Wyżynie Sandomierskiej ryzykiem wystąpienia wiosennych przymrozków.
Od początku prowadzenia gospodarstwa p. Daniel borykał się utrudnieniem w postaci wiosennych przymrozków. Stosował różne środki w ochronie przed uszkodzeniem plonu przez niską temperaturę, jednak nie działały one tak, jakby tego chciał. Po przystąpieniu do Grupy Producentów Owoców Sangrow Sp. z o.o. w Zajeziorzu (miejscowość po drugiej stronie jeziora Bogoryjskiego) konieczne stało się zapewnienie co roku jabłek dla grupy, aby mogła ona funkcjonować na rynku i realizować podjęte zobowiązania na dostawy. Dlatego zdecydował się na montaż nawadniania nadkoronowego w sadach. Wybrał zraszacze nadkoronowe, które dostarczają wodę w obszarze o średnicy 12 m. Na jednej z kwater, na której jest osiem rzędów drzew posadzonych w rozstawie 3,0 x 0,7 m zamontowane są w środkowym rzędzie. W ten sposób chronione są jabłonie odmian Red Cap® oraz ‘Idared’ i Gala Schniga® Schnico na podkładce ‘M.9’, które zostały posadzone w 2016 roku.
W bieżącym roku zraszacze nadkoronowe używane były wielokrotnie przez cały kwiecień, a ostatni raz już w maju. Podczas pierwszego przymrozku temperatura w tym rejonie obniżyła się do -2°C, a 23 kwietnia do -5°C i spowodowała znaczące szkody nie tylko w obszarze Doliny Nadwiślańskiej, lecz także na Wyżynie Sandomierskiej. Przymrozki te były długotrwałe, nie tylko trwały kilka dni z rzędu, lecz także rozpoczynały się od wczesnych godzinach nocnych i spadki temperatury poniżej zera notowano jeszcze po wschodzie słońca.
Mimo obfitego owocowania jabłoni w 2023 roku, w tym roku na drzewach widoczne były liczne pąki kwiatowe, z których dzięki ochronie zapewnionej przez zraszacze nadkoronowe sadownik będzie mógł liczyć na zadowalający zbiór. W ocenie sadownika system nawadaniania nadkoronowego w br. sprawdził się lepiej niż się spodziewał. Szczególnie zadowalające jest zawiązanie owoców na jabłoniach odmiany ‘Idared’, w ocenie p. Daniela, na poziomie ubiegłego roku.
Zraszacze nadkoronowe są przez p. Daniela wykorzystywane także do tradycyjnego nawadniania, gdy jest sucho system włącza na noc. Gwarantuje to równomierne nawilżenie gleby na całej kwaterze. System ten ma też jeszcze jedną zaletę – nie ma ryzyka jego zatykania się. Ponadto, na co zwrócił uwagę sadownik, może stosować nawozy posypowe niezależnie od opadów deszczu. Aby uległy one rozpuszczeniu wystarczy włączyć na noc nawadnianie nadkoronowe.
Ochronę przecigradową zapewniają siatki, ale zamontowane na rzędach drzew. Jak powiedział sadownik zainspirował się tym rozwiązaniem podczas jednego z wyjazdów nad Jezioro Bodeńskie. Uznał, że ten system ma więcej zalet niż tradycyjnie rozciągnięte nad rzędami drzew osłony przeciwgradowe. Jest to system Vhailex®, który składa się z tradycyjnej siatki przeciwgradowej, zapinek do jej montażu na najwyższym drucie w konstrukcji wspierającej, rurek o przekroju sześciokąta z tworzywa sztucznego służących do zwijania/rozwijania siatki oraz jej obciążenia. Sadownik zamontował system Vhailex® w swoim sadzie w 2017 roku, korzystając z dofinansowania z programu unijnego. Zaletą wybranego przez niego systemu jest możliwość zamontowania tego typu osłon w każdym sadzie, nawet kilkuletnim, owocującym i niekoniecznie z rzędami wytyczonymi przez geodetę, jak jest to wymagane w przypadku tradycyjnych, montowanych nad rzędami drzew siatek przeciwgradowych.
W ubiegłym sezonie lokalnie w niezabezpieczonych sadach w regionie sandomierskim grad zniszczył nie tylko zbiory, lecz także drzewa. Natomiast w gospodarstwie p. Daniela, siatki ochroniły drzewa i plon, uszkodzeń nie było w ogóle. W sadzie tym system ochrony przeciwgradowej zamontowany jest na najwyższym drucie rozciągniętym w rzędach drzew (słupy mają wysokość 3,5 m). Jak informował sadownik, od 2017 roku grad nawiedził jego sady już dwukrotnie. Ocenia, że na jego skutek strata w plonie wyniosła maksymalnie 10% i dotyczyła tylko jabłek w wierzchołkowej części drzew górujących ponad najwyższym drutem w konstrukcji, czyli powyżej siatek chroniących owoce przed gradem.
Obecnie drzewa w sadach wyprowadza się powyżej 3,5 m, co pociąga za sobą konieczność montażu w konstrukcji wspierającej słupów o wysokości 4 m. System siatek przeciwgradowych okrywających drzewa w rzędach można jednak zamontować tak, aby całe korony były chronione, nawet takie sięgające 4 m, to od sadownika zależy jakiej szerokości połacie będzie chciał zamontować w sadzie. Według sadownika, w sadach przy wyższych konstrukcjach istnieje możliwość dokładniejszego okrycia drzew i wówczas strata plonu na skutek gradu może wynieść mniej niż 5%. Jak mówi, gdyby w przyszłości montował siatki przeciwgradowe na kolejnych kwaterach, to zamontowałbym je na najwyższych drutach w konstrukcji opartej właśnie na słupach o wysokości 4 m, aby zwiększyć zakres ochrony plonu.
Na zimę siatki są zwijane i montowane prostymi zapinkami z tworzywa sztucznego na drucie z konstrukcji. Gdy konieczne jest przeprowadzenie ręcznej korekty zawiązków na drzewach lub zbioru jabłek, siatki można łatwo podnieść na określony czas. Jak przyznaje sadownik zwija się je bardzo łatwo przez nakręcenie ich na sześciokątną rurkę połączoną ze specjalnie do tego celu przygotowaną korbą. Odbywa się to sprawnie, ponieważ potrzeba tylko dwóch osób, jednej na początku rzędu, a drugiej na drugim końcu. Maksymalna długość rurek do zwijania, aby możliwe było zwijanie i rozwijanie siatek, może wynosić do 200 m. W sadzie p. Daniela rzędy mają po 240 m długości, dlatego zdecydował się on na zamontowanie na rzędach jabłoni dwóch ich połaci o długości 120 m każda. Ich łączenie wypadło w środku rzędów. Ponadto jak zaznacza, siatki te nie ograniczają w żaden sposób działań przeprowadzanych pod koronami drzew. Swobodnie używa belki herbicydowej, kosiarki, czy glebogryzarki podkoronowej.
Obecnie sadownik nie obawia się już redukcji plonu z powodu opadów gradu. Jak informuje, na część kwater drzewa są zabezpieczone siatkami przeciwgradowymi, a resztę upraw ubezpiecza.
Perspektywy
Obecnie syn pp. Grębowców kończy studia, ale też pomaga w gospodarstwie. Jest szansa na możliwość przekazania mu gospodarstwa, choć trudności w uzyskaniu zadowalających efektów ekonomicznych, zdaniem sadownika, mogą stanowić pewną przeszkodę w zachęceniu młodego pokolenia do pracy na wsi. Jedyną zachętę dla mojego następcy może stanowić przynależność do grupy producentów owoców, ponieważ pozwala to sadownikowi skupić się tylko na produkcji. Przechowywaniem i sprzedażą zajmuje się grupa. Gdyby nie grupa, już dawno załamałbym się i zmienił profesję. Grupa zdjęła ze mnie ciężar handlu i zapewniła stabilizację finansową. Obecnie zerwę jabłka, oddam do grupy i mam spokój. Nie wyobrażam sobie już samodzielnej ich sprzedaży – mówi p. Daniel. Jednocześnie zaznacza, że wiele uwagi trzeba jednak poświęcić produkcji, aby uzyskać wysoką jakość owoców i spełnić wymogi wynikające z certyfikatów GlobalGAP i integrowanej produkcji. Również pozyskanie pracowników do zbioru jabłek jest coraz trudniejsze, a przecież terminowość zbioru jest konieczna dla umożliwienia grupie długotrwałego przechowywania jabłek bez ryzyka utraty przez nie jakości. Przy posiadanym areale corocznie do zbioru jabłek potrzebuje zatrudnić około 15 osób. Tendencja co roku jest taka sama, ktoś się wykrusza, a w to miejsce nie ma chętnych. Jak mówi sadownik, jeszcze nie jest bardzo źle, ale sam nie wie, jak będzie za kilka lat – na razie o tym nie myśli. Ponadto, jak przyznał, ochrona sadów jest coraz trudniejsza. Pojawiają się nowe szkodniki, które wyniszczają okoliczne niezadbane sady i stanowią zagrożenie dla tych dobrze utrzymanych. Takim szkodnikiem jest tarcznik niszczyciel. Już od kilku lat prowadzę monitoring tego szkodnika i gdy tylko pojawią się jego larwy, stosuję Movento 100 SC. Zwykle termin zabiegu wypada w połowie czerwca, choć podejrzewam, że w br. będzie to wcześniej. Szkodnik ten ma z reguły jedno pokolenie, ale w sezonie 2023 jesienią jego larwy znowu były aktywne, co mogło sugerować wystąpienie jednak drugiego pokolenia – powiedział p. Daniel.
Natomiast w sadach objawów parcha jabłoni nie widać. Infekcje wczesną wiosną były bardzo silne i w wielu sadach porażenie drzew jest znaczne. Pan Daniel ufa jednak swojemu, już kilkudziesięcioletniemu doświadczeniu, zabiegi ochrony wykonuje zgodnie z wyczuciem. Nie korzysta z komunikatów, ponieważ jak mówi, nie zawsze są one wiarygodne w odniesieniu do lokalizacji jego sadów i wprowadzają pewien zamęt. Samodzielnie monitoruje ilość opadów oraz temperaturę i na tej podstawie podejmuje decyzję o wykonaniu zabiegu i wyborze preparatu.
Anita Łukawska