Należy rozszerzyć jednostronny zakaz importu i uszczelnić granicę. Niemniej, nie możemy całkowicie zatrzymać wymiany handlowej z Ukrainą. To głównie wnioski wczorajszej głośnej debaty o rolnictwie.
Wczoraj na znanym kanale w serwisie YouTube (Kanał Zero) transmitowana była na żywo niemal trzygodzinna debata dotycząca rolnictwa i rolniczych protestów. Według wielu opinii, debata była na bardzo wysokim poziomie merytorycznym. Prowadzący Krzysztof Stanowski zyskał uznanie rolników i mediów branżowych za obiektywne i rzeczowe omówienie problemów rolniczych. W studio byli także rolnicy.
Co da się zrobić, aby poprawić sytuację?
Goście debaty zgodzili się co do słuszności rolniczych protestów oraz ich formy. Nie wszystkie postulaty da się jednak zrealizować natychmiast, z dnia na dzień. Istnieje jednak kilka działań, które rząd może wprowadzić stosunkowo szybko, aby poprawić sytuację na wsi.
Agnieszka Beger podkreślała możliwość dopisania kolejnych produktów spożywczych do rozporządzenia o jednostronnym zakazie wwozu zbóż do Polski z kwietnia 2023 roku. Choć działanie to jest na granicy prawa europejskiego, korzyści dla polskiej gospodarki mogą być większe niż ewentualne kary.
Profesor Adam Niewiadomski z Uniwersytetu Warszawskiego mówił o konieczności kontroli żywności wjeżdżającej na terytorium Polski. Polskie służby działają niezależnie od Brukseli, a konkretne procedury są sprawą legislacji na poziomie krajowym. Co więcej, w stosunku do zewnętrznej granicy UE wymagają tego od nas przepisy unijne.
A czego zrobić się nie da?
Niektóre postulaty rolników są trudniejsze, bądź niemożliwe do zrealizowania. Chociaż widać już pewne ustępstwa w kwestii wycofania się z Zielonego Ładu to całkowity zakaz importu z Ukrainy po pierwsze leży w gestii Brukseli, a po drugie jest raczej nierealny do wprowadzenia. Pamiętajmy, że działają tam dobrze finansowane grupy lobbystów. Wprowadzenie zmian wymaga współpracy polityków z kilku krajów unijnych. Pojedynczy minister rolnictwa niewiele może zdziałać w unijnej stolicy.
Jan Krzysztof Ardanowski zauważył, że problemem nie są ukraińskie rodzinne gospodarstwa rolne, lecz agroholdingi należące do oligarchów i zachodniego kapitału. Tego postulatu brakuje na rolniczych protestach. Warto dodać, że te rolnicze molochy nie płacą podatków do ukraińskiego budżetu, a jedynie eksploatują kraj, płacąc minimalne podatki w rajach podatkowych, takich jak Cypr.
Ministerstwo Rolnictwa i mleczarstwo
O wprowadzaniu ciekawego rozwiązania opowiedział Michał Kołodziejczak. Chodzi o system szczegółowej analizy rynku rolnego, który ma działać w sposób następujący: co tydzień kierownictwo ministerstwa otrzymuje od jednego z departamentów raporty na temat ilości danych produktów rolnych sprowadzanych do Polski. System ma także generować alerty, gdy import jest na tyle duży, że wpływa na ceny na rynku. W przyszłości ma to pomóc szybko reagować na negatywne zmiany.
Przed całkowitym zamknięciem granicy z Ukrainą ostrzegał Jarosław Malczewski, reprezentujący branżę mleczarską. Nie zapominajmy, że również eksportujemy wiele towarów na Ukrainę, przede wszystkim przetworzone produkty spożywcze o większej wartości dodanej. Obie strony muszą usiąść do stołu i wypracować rozwiązania.
Najrozsądniejszym z nich jest powrót do kontyngentów, aby po pierwsze Ukraina mogła eksportować swoje produkty na zachód, ale jednocześnie nie destabilizowała rynków takich jak Polski niższymi cenami. Dzięki temu handel mógłby być bardziej zrównoważony i obie strony osiągały zyski.
zdjęcie: www.youtube.com/@KanalZeroPL