Grusza 'Konferencja’ zawiązała w tym roku wyjątkowo obficie. Jednak w lustrowanym sadzie, na terenie gminy Sadkowice, widoczny jest już znaczny opad czerwcowy. Większy niż można było przypuszczać jeszcze po kwitnieniu.
Sadownik nie zdecydował się na zabieg przerzedzania chemicznego mimo dużej ilości zawiązków i jak twierdzi, cieszy się z tej decyzji ponieważ ilość owoców, które zostały na drzewach jest wystarczająca do uzyskania dobrej jakości.
Zrzucanie przez rośliny sadownicze zawiązków jest procesem naturalnym. Nasilenie tego zjawiska, zwanego opadem czerwcowym, bądź świętojańskim zależy od bardzo wielu czynników. Przede wszystkim złe zapłodnienie, a co za tym idzie nieodpowiedni rozwój zawiązków są powodem, że w połowie czerwca drzewa zrzucają część zawiązków. Ponadto na nasilenie tego zjawiska ma wpływ pogoda (stres) i niedostateczna ilość owadów zapylających.
W kwaterze widocznej na zdjęciach przymrozki uszkodziły znaczną część kwiatów w dolnych partiach drzew. To było pierwszym argumentem, aby nie wykonywać zabiegu przerzedzania. Mimo tego, obserwowana ilość opadłych zawiązków jest dość duża. Warto dodać, że przyglądając się gałęziom i dotykając zawiązków można jeszcze trafić na żółknące ogonki.
Holendrzy i Belgowie również zwracają uwagę na silny opad czerwcowy w tamtejszych sadach. Wegetacja w krajach Beneluksu jest nieco bardziej posunięta niż nasza, więc tam możemy mówić już o zakończeniu tego zjawiska.
Były jednak w kraju sady, których właściciele zdecydowali się na przerzedzanie. Przymrozki nie uszkodziły kwiatów, a ilość zawiązków była niesłychanie duża. Zdaniem tej grupy sadowników, przerzedzanie było konieczne, aby uzyskać odpowiednią jakość plonu. Według producentów drzewa nie były by w stanie „wykarmić” takiej liczny owoców.
A jaka jest sytuacja w Waszych sadach?