Czy jabłek deserowych wystarczy do nowego sezonu? Zdecydowana większość kupujących zapewne odpowie na to pytanie twierdząco. Niektórzy sadownicy stawiają tezę, że sytuacja w handlu może się poprawić. Czy to możliwe? Brak dokładnych danych nie wyklucza jednoznacznie tego scenariusza.
Masowe otwieranie komór z kontrolowaną atmosferą w ostatnich dniach jest pokłosiem obniżek cen zakupu jabłek deserowych. Wielu sadowników chce skończyć sprzedaż jabłek w tym sezonie i godzi się na niższe ceny. Niestety, wzrost podaży równoczesny z takim samym lub nieco mniejszym popytem zawsze równa się spadkami cen. Producenci obecnie niejako sami działają na swoją szkodę.
Równocześnie wielu producentów uspokaja. Twierdzą, że panika służy tylko kupującym, którzy dzięki niej mogą przebierać w ofertach i jeszcze bardziej obniżać ceny. Warto mieć na uwadze, że ceny wysortowanych jabłek w zbycie nie spadły. Nie spadły również ceny jabłek w supermarketach. Z drugiej strony sprzedaż jabłek w tym momencie za 1,00 zł/kg, gdzie cena po sortowaniu będzie ostatecznie niższa razem z kosztami przechowania, wiąże się ze stratą producenta.
Warto zwrócić uwagę na pewien istotny aspekt tego sezonu. Otóż, jak wiemy wegetacja wróciła do normy wieloletniej. W związku z tym zbiory kolejnych owoców nieco przesuną się w czasie. Chociaż w przypadku jesiennych odmian jabłek różnice raczej nie będą znaczące, to w przypadku letnich odmian, takich jak Early Geneva, Julia czy Piros, już tak.
Przyjmując dane WAPA (około 600 tysięcy ton na początku kwietnia) dodatkowo zmniejszając miesięczną sprzedaż naszego kraju do 200 000 ton, to na początku lipca teoretycznie jabłka się skończą. Pamiętajmy, o odsetku komór chłodniczych kierowanych do przetwórstwa, odsetku przemysłu podczas sortowania i błędach statystycznych. Zmienne te mogą sprawić, że krajowe jabłka skończą się wcześniej. Niestety, brak dokładnych analiz komplikuje wszelakie prognozy. Z drugiej strony handel jabłkami w lipcu znacząco się zmniejsza.
Przebieg wegetacji w tym roku najprawdopodobniej sprawi, że zbiory pierwszej letniej odmiany, czyli E. Genevy przesuną się w czasie. Ponadto handel nią ma znaczenie marginalne i lokalne z powodu małych nasadzeń. W przypadku dużych podmiotów handlowych handel na większą skale rozpoczyna się od Odmiany Piros, której zbiory najprawdopodobniej również przesuną się nieco w czasie.
Chociaż kupujący są przekonani o niezwykle dużej podaży jabłek oraz o tym, że wystarczy ich do nowych zbiorów, to niektórzy śmiało stawiają tezę, że owoców wysokiej jakości może w Polsce przez jakiś czas zabraknąć. Nie możemy tego wykluczyć. Czy zatem doczekamy się w najbliższym czasie szaleńczych wzrostów cen i poszukiwania jabłek? Czas pokaże.