Ceny jabłek stanowią pokusę dla złodziei. Z sadu we wsi Żelechów (pow. grójecki, gm. Chynów) doszło do kradzieży jabłek prosto z drzewa.
Jak wyjaśnia nam poszkodowany sadownik, między 3, a 5 sierpnia z jego sadu zniknęło około 2 ton jabłek odmiany Paulared. Sad, w którym doszło do kradzieży oddalony jest o 5 km od gospodarstwa. Odległość, jaka dzieli go od drogi to około 200 metrów, jednak kwatera Paulareda znajduje się w głębi działki.
Zdaniem sadownika złodzieje nie działali w pośpiechu. Na pewno do kradzieży nie doszło nocą, tylko nad ranem. Na jabłoniach nie ma żadnych szkód, złodzieje nie zostawili połamanych gałęzi, ani zrzuconych na ziemię jabłek.
Na drzewach zostawiali tylko te najdrobniejsze jabłka. Owoce zostały oberwane do ¾ wysokości drzewa.
Sadownik przypuszcza, że skradzione jabłka zostały sprzedane na rynku jabłek deserowych.
UWAGA być może paserzy. Warszawa. Wczoraj ok 21 dwaj młodzi ludzie zapukali do mnie z dostawą rzekomo zamawianych malin. Wyszłam, gdy się oddalili. Przeczytałam o kradzieżach z plantacji.