Wobec trudnej i złożonej sytuacji w branży sadownicy szukają alternatyw. Część podejmuje się uprawy owoców jagodowych, warzyw czy zbóż. Inni rozważają podjęcie pracy zawodowej. W tym przypadku jest jednak wiele zmiennych…
Trudna sytuacja w sadownictwie wpływa na wiele mniej lub bardziej znaczących decyzji sadowników. Jedną z najistotniejszych decyzji jest ta o podjęciu dodatkowej pracy zawodowej. Ta wynika najczęściej z trudnej sytuacji finansowej. Dylemat mają przede wszystkim młodzi następcy w gospodarstwach sadowniczych. Dyskusja w domach nierzadko połączona jest z kwestiami światopoglądowymi rodziców. Zdarza się, że ci zbyt silnie nalegają, aby któreś z dzieci pracowało w gospodarstwie. Każdy przypadek jest inny.
Możliwość podjęcia pracy zawodowej może wynikać z szeregu zmiennych. Pierwszą z nich jest wielkość gospodarstwa. Jeśli młody sadownik ma przejąć ponad 10-hektarowe gospodarstwo i ma zamiar produkować owoce wysokiej jakości to praca zawodowa na pełen etat raczej nie wchodzi w grę. W większych gospodarstwach nie ma możliwości, żeby pogodzić ze sobą te dwie kwestie.
Kolejna istotna kwestia to różnica wieku między rodzicami, a następcami. Jeśli rodzice nie są w wieku emerytalnym i są w stanie pracować, wówczas nawet w średnich gospodarstwach młodzi decydują się na kilka lat pracy zawodowej. W przeciwnym razie potencjalny następca decyduje raczej między prowadzeniem gospodarstwa, a pracą zawodową.
Coraz więcej mówimy o konieczności rozdzielenia produkcji jabłek deserowych i przemysłowych. Na rynku jest już kilka możliwości długoterminowej współpracy z zakładami przetwórczymi. W związku z tym pojawia się kolejna alternatywa – sady sokowe. Znacznie łatwiej pracując zawodowo wyprodukować surowiec z przeznaczeniem na soki i koncentraty niż jabłka premium na dalekie rynki. Być może właśnie taki kierunek zyska w najbliższych latach na popularności.
Punkty widzenia są różne i nie sposób całego, niezwykle złożonego zagadnienia, sprowadzić do trzech przykładów. Jeśli ktoś nie chce pracować w rolnictwie niezależnie od jego gałęzi, to nie będzie tego robił, bez względu na wielkość gospodarstwa. W odwrotnym przypadku, pracowity pasjonat poradzi sobie gospodarując na mniejszym areale. Nie ulega jednak wątpliwości, że w polskim sadownictwie przybywa dwuzawdowców i będzie ich coraz więcej…
Ale nazwa dwuzawodowców, pracuje na etacie zarabiam 10tys brutto, dorobię dodatkowo po godzinach ile chcę. Rodzice mają ponad 60lat. Gospodarstwo ma około 15h, w tym połowa to uprawy sadownicze, reszta warzywa, rożne. Kiedyś chciałem ciągnąć dalej. Ale teraz, jak widzę co się dzieje, nie mam najmniejszej ochoty na to.
Bardzo często autor używa określenie „sadownik” – mam pytanie do autora – kto to taki jest ten sadownik – czy to ten co ma sąd? – czy sąd musi mieć określoną powierzchnię? – i skład gatunkowy? – czy musi mieć odpowiedni poziom produkcji? Czy jakieś specyficzne wyposażenie gospodarstwa – kto to jest ten sadownik? – może warto określić w jakieś specyficzne ramy definicję onego sadownika – zanim zaczniemy rwać włosy z głowy nad jego losem
Oczywiście sad – nie sąd – pomocnik pisarza narobił balaganu